16 sierpnia 2017

GFW One Night Only: Amped Anthology Part 1 - raport

Tym razem chciałbym zaprosić na coś co rzeczywiście wydaje się interesujące. Czy ciekawiło Cię może jak wyglądały pierwsze odcinki GFW Amped? Jeśli tak, to zapraszam na raport z One Night Only: GFW Amped Anthology. Dowiemy się jak wyglądały początki tworu Jeffa Jaretta.



EPIZOD PIERWSZY


Na samym początku pokazano nam paru wrestlerów, którzy mówili o tym jakim to wielkim tworem jest Global Force Wrestling. Zapowiedziano nam występy takich osobistości jak Reno Scum, Bullet Club, PJ Black, Sanada, Bobby Roode czy Nick Aldis. Komentatorami będą tym razem Chael Sonnen i Cyrus Fees. Znam tylko tego pierwszego, bo w UFC 2010 był fajnym gostkiem do bicia.


Walka Nr.1: GFW NEX*GEN Title Tournament Match – Seiya Sanada vs PJ Black

Ring jest sześciokątny jakby co. Panowie zaczęli od silnego zwarcia, a zaraz po tym pokazali, że zwinność to ich drugie imię. PJ zachęcał Sanadę do kolejnej wymiany sił i na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. Były gwiazdor WWE powalił oponenta przy pomocy Arm Draga, a następnie przeszedł do Headlocka. Ten został przerwany co jednak nie przeszkodziło Blackowi w kolejnych atakach polegających na kopnięciach. Seiya próbował blokować, ale nagle spotkało go potężne Enzuigiri w tył głowy. Po paru chwilach Japończyk nadział PJ'a na Dropkick i sam po paru chwilach otrzymał Dropkick. To nie koniec Dropkicków, bo właśnie taki cios otrzymał Black przy próbie Springboard Crossbody. 1...2...Kick-out. Aktualny gwiazdor NJPW przeszedł do Abdominal Stretcha. PJ walczył z bólem oraz pozwolił sobie na Roll-up. Nie było to skuteczne, a to pozwoliło Sanadzie na serię Dropkicków. Przyszła pora na Irish Whip zakończony piękną kontrą od Blacka oraz Spinning Heel Kickiem. PJ nie trafił ze Springboard Moonsaultem, Seiya nie trafił z Diving Moonsaultem. Panowie nie czuli się najlepiej, ale wstali z gotowością do pojedynku. Pora na wymianę Chopów oraz Uppercutów. Zaraz po tym rywale postraszyli się kopnięciami i tę wymianę zwyciężył Japończyk. Zaplanował on Brainbuster, ale mamy blokadę oraz High Kick od PJ'a. 1...2...Kick-out. Były gwiazdor WWE wszedł na narożnik – nie wiem co planował, ale warto zauważyć, że Sanada podążył za nim i wykonał Super Hurricanranę, która została skontrowana na Sunset Flip Powerbomb! 1...2...Kick-out! Black nie był zadowolony i mina mu zrzedła po tym jak otrzymał Tiger Suplex. Dalej mamy 2-count. Jeden z ataków Sanady nie był skuteczny, bo Black przeskoczył za niego. Niestety PJ nawalił, bo przeciwnik go złapał oraz cisnął na matę przy pomocy TKO. 1...2...Kick-out! Seiya wszedł po tym na narożnik i jak zwykle nic z tego nie wyszło. A może jednak? Może coś? Chyba nie. Sanada nie poradził sobie z Powerbombem, ale szybko powstał oraz dorwał rywala siedzącego w narożniku. To nie koniec jego ofensywy – chyba przeszła pora na Superplex. Nie, jednak nie, Black kontruje akcję na Hotshot i zaraz po tym kończy walkę po Springboard 450 Splashu!

Zwycięzca: PJ Black – 9.00 via Pinfall
Ocena: *** (Bardzo fajny opener – oglądało się to naprawdę nieźle. Panowie dali od siebie wiele, choć zgadzam się z tym, że Sanada parę lat temu to był zwykły Japończyk w gaciach.)



Po promie od Kevina Krossa (nie znam typa) przeszliśmy do wypowiedzi Bobby'ego Roode'a. Aktualny mistrz NXT próbował rozgrzać publikę oraz przedstawił GFW i uznał, że nie należy do tej federacji. Zawsze był gościem znanym z TNA i to się nie zmieni (WWE, lol). Jest jednym z najlepszych wrestlerów na świecie, jest wielokrotnym mistrzem świata czy drużynowym. Chce też przypomnieć, że to on jest najdłużej panującym mistrzem świata TNA w historii. Pobił dzięki temu takich gości jak Sting, Kurt Angle, Jeff Hardy, RVD czy Abyss. To jednak nie koniec, bo posiadał ten pas dłużej od twórcy GFW – Jeffa Jarretta. On i Jeff spotykali się w wielu miejscach. Na Slammiversary, Jarrett zabrał coś z jego federacji. Jest to mistrzostwo King of the Mountain. Ludzie pewnie zastanawiali się dlaczego on stoi w ringu GFW. Chce zabrać coś co posiada Jarrett. Zamierza wygrać turniej o główne mistrzostwo Global Force Wrestling. Nie ma osoby, która mogłaby rzucić wyzwanie Roode'owi. Hehe, jednak ktoś takie wyzwanie chciał rzucić i jest to Nick Aldis. Jeśli nie znacie tego nazwiska to napiszę, że to dobrze nam znany przeciętniak Magnus. Brytyjczyk stwierdził, że szanuje oponenta, ale to nie jest Impact Zone. To Las Vegas i w tym miejscu rządzi GFW. On dołączył tutaj, bo wierzy w Jarretta. To on zbudował ten dom tak jak zbudował dom Bobby'ego. Wszyscy zawodnicy tej federacji chcą walczyć, bo szanują ten biznes. A jeśli Roode myśli, że on odpuści sobie... Niestety Aldis nie dokończył, bo już za nim stał Kongo Kong, który powalił Nicka Judgment Slamem. Roode skorzystał z sytuacji i wrócił do ringu aby zapiąć Crossface. 


PJ Black cieszył bułę, bo w końcu wygrał, ale nie ma tak łatwo, bo w tym turnieju nie walczy tylko on. Już niedługo zobaczymy starcie Jigsawa z Sonjayem Duttem. Oprócz tego potwierdzony jest występ Andrew Everetta, który rzuci rękawicę TJ Perkinsowi. To jednak dopiero w następnej części ONO.


Walka Nr.2: Los Luchas (Phoenix Star & Zokre) & Misterioso Jr vs Bestia 666, Blood Eagle & Shamu Jr

O kurde, nie wiedziałem, że theme song Alberto El Patrona to po prostu lekko zmieniony theme song Los Luchas z GFW. Bestię 666 poznaję, reszty nie. Więc kto rozpoczyna? Tego nie wiem, może komentatorzy mi powiedzą. Nie powiedzieli. Zokre i jego rywal pokazali masę ciekawych uników niczym w walce Richocheta z Ospreayem. Członek Los Luchas nie miał jednak wiele do powiedzenia – jego skuteczna Running Hurricanrana została przerwana przez Bestię 666 i chyba Shamu Juniora. Panowie mieli dla Zokre ciekawy Facebuster, a Blood Eagle poprawił to Low Dropkickiem. To nie koniec, bo luchadorzy w czarnych maskach dorzucili Wheelbarrow Codebreaker dla Phoenix Stara. Misterioso też uwalił, bo na niego czekał ciekawy Swinging High Cross. Heelowie cały czas dominowali – atak Zokre spotkał się z niespotykaną kontrą. Członek Los Luchas nagle skontrował akcję Bestii na Running Hurricanranę oraz Dropkick.

Po przerwie w ringu walczyli Misterioso oraz Blood Eagle. Ten dobry radził sobie lepiej choć szybko skończyła się jego radość. Eagle skontrował jego Hurricanranę na Powerbomb. Do ringu wkroczył Phoenix Star, który podniósł rywala i zaskoczył go Spinebusterem. Zaraz po tym doigrał się, bo rywal poczęstował go ciekawym Cutterem. W ringu legalnym partnerem na chwilę stał się ten trzeci czyli Shamu Jr. Co udało mu się zrobić? No nie za wiele. Pora na Bestię 666 i ten groźny pan wykonuje Pumphandle Driver. Nie udało mu się uniknąć Springboard Moonsaulta od Misterioso, który zaskoczył też Eagle'a Hurricanraną i kolejnym Moonsaultem. Kolejnym skaczącym był Bestia, ale to dalej nie koniec i Los Luchas częstują oponentów Somersault Planchą. Do panów dołączył też Shamu Jr, który postawił na inną Planchę. Wracamy do ringu – Misterioso ma dla Blood Eagle'a Codebreaker, Tornado DDT, a Los Luchas kończą walkę po kombinacji Backstabber/Springboard Moonsault.

Zwycięzcy: Los Luchas & Misterioso Jr – 6.30 via Pinfall
Ocena: *** (Krótkie, ale niesamowicie dynamiczne. Czego jednak spodziewać się od sześciu luchadorów, których styl walki polega na pasjonujących skokach. Ciekawy main event.)


EPIZOD DRUGI



Po serii pasjonujących filmów przechodzimy do proma Bobby'ego Roode'a, który obiecał, że zniszczy tę federację. Jeszcze w tym epizodzie zmierzy on się z Kevinem Krossem, którego gimmick to chyba jakiś MMA Fighter. Sonnen i ten drugi to strasznie słaba para komentatorów, a Chael to beznadziejny heel. Gdzie jesteś Matthews gdy Cię potrzebuję? Zaraz po tym dostaliśmy promo od KUSHIDY oraz Virgila Flynna, który mówił tak jakby miał się zaraz rozpłakać.


Walka Nr.3: KUSHIDA vs Virgil Flynn

Zaczynamy od technicznej walki w parterze. Flynn nie pozwolił oponentowi na przejęcie inicjatywy na ziemi i udało mu się zdominował rywala w stójce. Wymiana chwytów trwa w najlepsze – KUSHIDA lekceważąco kręcił się na przeciwniku. Virgil nie był zadowolony i zaraz po tym przeszedł do zwarcia. Panowie wykazali się piękną zwinnością – Flynn powalił Japończyka Hurricanraną, a po tym dorzucił Drop Toe Hold oraz Drive By Dropkick. Gwiazdor NJPW uniknął Diving Crossbody i wymierzył trzy Middle Kicki oraz Springboard Back Elbow. Virgil zaczął się stawiać – nie było to super efektywne. KUSHIDA pozbył się rywala z ringu i czekał aż ten powróci. Czekanie mu się znudziło i Japończyk poszedł poza ring. Udało mu się przybić piątkę z publiką oraz cisnąć ręką przeciwnika w krawędź ringu. Flynn nagle się ogarnął, ale w ringu nadział się na jakąś akcję ofensywną. KUSHIDA opuścił na chwilę gardę – tylko na chwilę, ponieważ udało mu się wrócić do ataku dzięki wykonaniu Atomic Dropa i dwóch Dropkicków. 1...2...Kick-out. Virgil blokuje Irish Whip oraz próbuje odpowiadać. Przeciwnik nie był zadowolony gdy nadział się na dwa ataki oraz mocne kolano. Flynn wykonał nagle Northern Lights Suplex. 1...2...Kick-out. KUSHIDA skorzystał z okazji przechodząc do Hoverboard Locka – Flynn musiał się ratować linami. Japończyk skupił się więc na osłabianiu ramienia oponenta. Niestety nie udało mu się skoczyć z góry, bo przeciwnik go tam dorwał. KUSHIDA cały czas starał się blokować, ale niestety spotkała go za to kara w postaci Super Frankensteinera oraz Running Sentona. 1...2...Kick-out! Flynn miał dość – udało mu się ogłuszyć KUSHIDĘ Forearmami oraz serią Uppercutów. Japończyk nagle wymierzył Pele Kick, ale nie spodziewał się Moonsault Slamu od Virgila! 1...2...Kick-out! Flynn stwierdził, że zakończy to wszystko 450 Splashem! 1...2...Kick-out! Zaskoczony nowicjusz zdecydował, że wykona jeszcze kilka Forearmów, ale KUSHIDA odpowiedział paroma kopnięciami, KO Punchem, Superkickiem oraz Hoverboard Lockiem. Virgil oczywiście musiał odklepać.

Zwycięzca: KUSHIDA – 9.50 via Submission
Ocena: ***1/4 (Bardzo przyjemny pojedynek od dwóch utalentowanych gości. Nigdy nie widziałem tego Virgila w akcji i aż dziwi mnie, że gość się nie wybił w jakiejś dywizji X-Division czy coś, bo potrafi on naprawdę sporo.)



Co dalej? Nick Aldis powiedział, że czuje się dobrze, a Kongo Kong musi zrobić więcej żeby go zatrzymać. Rozumie jednak, że Kong chce się wykazać, ale on wyśle go do domu i zabierze pas GFW ze sobą. KUSHIDA oraz Virgil gratulowali sobie występu, a zaraz po tym pokazano nam film promujący walkę Mickie James, Christiny Von Eerie oraz Lei'D Tapy.


Walka Nr.4: Kevin Kross vs Bobby Roode

Zwycięzca tej walki dostanie się do turnieju, który wyłoni pierwszego w historii mistrza GFW. 

Kross właściwie wygląda jak CAW z tatuażami z WWE 2K17. Czy to źle? Zaraz się przekonam. Roode podszedł do walki dość ostrożnie. Udało mu się co prawda zdominować sytuację, ale nie lekceważenia przeciwnika nie było. A nie, jednak było. Bobby posłał Kevina na matę po lekkim Snapmare, a zaraz po tym postanowił on położyć się w narożniku. Kross nie był zadowolony z postawy oponenta, który zapraszał go do opuszczenia ringu. KK ruszył na przeciwnika, który klepał go po głowie. To wystarczająco zdenerwowało Kevina. Udało mu się wydostać z akcji oraz zmusić Roode'a do ucieczki. Bobby powrócił do ringu i spotkał się z popchnięciem oraz Headlockiem. Kevin dorzucił też Shoulder Block i Clothesline. Były mistrz świata TNA wdał się w sprzeczkę z publicznością. Kross dorwał go oraz wrzucił do ringu gdzie postawił na mocne kolano oraz Suplex. 1...2...Kick-out. Akcja w narożniku została zablokowana i pozwoliło to Kanadyjczykowi na wyrzucenie rywala z ringu. Publika w sumie jest rozgrzana, a to się szanuje. Bobby cisnął następnie przeciwnikiem w stalowy narożnik oraz pokazał, że to raczej on jest tutaj wielką gwiazdą. Ręka Kevina była osłabiana, ale pora na chwilę przerwy.

Wracamy do GFW – Roode poczęstował rywala dwoma Chopami, dwoma Corner Clothesline'ami oraz Rolling Neck Snapem. Bobby zajął się po tym ramieniem oponenta. Jego dźwignia przez jakiś czas była skuteczna, ale gdy już przestała taka być to Kevin musiał zmierzyć się z potężnym łokciem. Kross zaczął po tym ciosie blokować, ale niestety jego szarża została zablokowana na Spinebuster. Pora na Roode Bomb... Nie, mamy kontrę na Roll-up. Roode jednak nie jest w ciemię bity i przechodzi do skutecznego Crossface'a.

Zwycięzca: Bobby Roode – 6.25 via Submission
Ocena: **1/4 (Solidne widowisko – Kevin Kross raczej wielkim wrestlerem w tamtym okresie nie był i jak dobrze wiemy nie udało mu się wybić. Roode sobie ot tak wygrał, bo w końcu wielką gwiazdę trzeba promować.)


EPIZOD TRZECI



W ringu stał jakiś gość, którego chyba nikt nie zna. Zaśpiewał on jakiś utwór, ale przeszkodzili mu The Akbars, którzy zmierzą się z Bollywood Boyz w turnieju o pasy drużynowe. Araby postanowiły załatwić śpiewaczka oraz się przedstawić. Są oni tutaj aby zdobyć mistrzostwa drużynowe GFW.


Walka Nr.5: GFW Tag Team Titles Tournament Match – The Akbars vs Bollywood Boyz

Fani raczej wspierają Hindusów. Zaczynamy od spokojnej wymiany sił pomiędzy członkiem BB oraz członkiem The Akbars. Do ringu wszedł chyba Ali, który nie mógł sobie poradzić z ofensywą. Mamy też zmianę u Bollywood Boyz – panowie zaskoczyli rywala akcją podwójną. Gurv nie dał sobie rady z przeciwnikiem, ale nagle zaskoczył go Crucifixem. Ali nagle go złapał, ale ten drugi z BB wykonał Dropkick co pozwoliło Gurvovi na obalenie oponenta. Szczęście Chłopców z Bollywoodu trwało tylko chwilę. Jeden z Akbarów zaatakował Hindusa oraz pozwolił partnerowi na ładny Vertical Suplex.

Po przerwie dalej dominowali The Akbars. Ciężko cokolwiek pisać o tej dominacji, bo jakoś szczególnie ciekawa to ona nie była. Gurv otrzymał Snap Suplex, a po tej akcji zostaje zapięta dźwignia. Araby nie pozwalały przeciwnikowi na jakąkolwiek kontrę. We wszystko wmieszał się Harv, który jednak za wiele nie zdziałał. Jego brat wylądował w narożniku oraz po paru sekundach próbował trafić oponenta przy pomocy Running Crossbody. Akcja niestety skuteczna nie była. No dalej, bo nuda trochę. No, Gurv zaczął kontrować akcje przeciwników. Doszło nawet do zmiany, ale sędzia tego nie widział. Pozwoliło to Akbarom na Double Suplex. Jeden z nich chciał też zakończyć walkę po Diving Leg Dropie, ale nie trafił co doprowadziło do zmiany z Harvem. Hindus zasypał rywala serią ciosów, a po tym miał dla drugiego przeciwnika DDT. Pierwszy natomiast załapał się na Spinning Heel Kick. 1...2...Pin przerwany. The Akbars nie poradzili sobie z Double Suplexem, bo swojego brata uratował Gurv. Panowie potraktowali przeciwników Superkickiem, a następnie wykończyli jednego z nich kombinacją dwóch Diving Elbow Dropów.

Zwycięzcy: Bollywood Boyz – 7.18 via Pinfall
Ocena: **1/2 (Solidne widowisko, po prostu klasyczny tag team match z przydługą dominacją heelowej ekipy.)



Po serii filmów, które miały wypromować Sonjaya Dutta oraz Jigsawa pora na parę słów od Karen Jarrett. Nowa Piła już w październiku jakby co. Karen zaczęła od gorącej podbudowy. Dobrze wie, że Jeff bardzo cieszy się ze startu. Chcą oni nam pokazać wrestlerów z całego świata, ale nie zapominajmy o tym, że kobiety też są częścią wrestlingu. W main evencie zobaczymy walkę kobiet, które należą do rosteru GFW. Jarrett jednak nie dokończyła, bo przerwało jej nadejście Lei'D Tapy i Royal Reda. Stwierdził on, że jest sfrustrowany. Biznes o którym mówią powinien zająć się Mickie James, która dostaje od federacji za dużo. To Lei'D Tapa jest najbardziej dominującą siłą w GFW. Jarrett kazała mu się zamknąć. Ona nie załatwia spraw przy pomocy swojego męża. Lepiej będzie jeśli Tapa skupi się na walce wieczoru, bo zmierzy się ona z Mickie James oraz Christiną Von Eerie.


Walka Nr.6: GFW Women's Title Tournament Match - Lei'D Tapa vs Mickie James vs Christina Von Eerie

Christina uznała, że zacznie walkę, ale Tapa ją bez problemu posłała na matę. Taką samą akcję otrzymała Mickie. Po krótkiej przerwie okazało się, że sytuacja się nie zmieniła. James oraz Von Eerie zaczęły współpracować i wyszło im to na dobre. Panie jednak przypomniały sobie o zasadach walki trzyosobowej – po krótkim zwarciu Christina otrzymała Hurricanranę oraz Dropkick. Lei'D Tapa nadziała się też na jakiś atak, ale powróciła ona do ringu. Von Eerie próbowała ją powstrzymać – nawet się udało. Mickie stwierdziła, że najpierw powali koleżankę, a potem Tapę. Von Eerie poleciała do narożnika – tam czekał na nią Middle Kick. Powraca jednak Tapa z Corner Splashem dla James. Udało jej się również podnieść dwie przeciwniczki w pozycji na Samoan Drop i akcja została skutecznie wykonana! 1...2...Kick-out. Lei'D dorzuciła również po Corner Splashu dla rywalek. Chwile dominacji musiały jednak zostać przerwane. CVE oraz James powróciły do współpracowania – wyszło im to na dobre, bo większa przeciwniczka poleciała na matę. Triple Threat jednak dał o sobie znać i panie zaczęły naparzać się wzajemnie. Mickie wykonała na rywalce Flapjack oraz skontrowała Two Handed Chokeslam od Tapy na Dropkick. Zaraz po tym udało jej się ją ogłuszyć przy pomocy Mickie DDT. Lei'D Tapa była na tyle wykończona, że do wygrania walki pozostało Christinie wykonać Straightjacket Backstabber.

Zwyciężczyni: Christina Von Eerie – 6.30 via Pinfall
Ocena: **1/2 (Krótko, zwięźle oraz solidnie. Te panie właściwie mogły co nieco pokazać ze swojego repertuaru. Raczej nie zawiodły, a sam schemat polegający na współpracy dwóch mniejszych wrestlerek aby wyeliminować większą był zrobiony ok.)


EPIZOD CZWARTY


Walka Nr.7: GFW NEX*GEN Title Tournament Match – Jigsaw vs Sonjay Dutt


Panowie podali sobie dłonie, otoczka niczym z Cruiserweight Classic. Zaraz po tym doszło do wymiany sił. Jigsaw wymierzył mocny Chop i sam nadział się na podobną akcję. Dutt pokazał świetne umiejętności lotnicze, a zaraz po tym wykonał Springboard Arm Drag oraz Monkey Flip. Luchador utrzymał się na nogach po próbie tej drugiej akcji i postawił na Arm Drag. Zaraz po tym dorzucił on parę Chopów oraz Uppercutów. Hindus nadział się również na Calf Kick – akcja nie była super efektywna. Pora w takim razie na Gory Special. Sonjay walczył z bólem i gdy już się uwolnił to na pełnej. Postawił on na Sunset Flip Powerbomb, a następnie Running Hurricanranę oraz Baseball Slide. Panowie znaleźli się poza ringiem – Hindus wymierzył masę Chopów oraz ubrał jakąś maskę żeby wykonać Headbutt. Nie wiem czy było to legalne, pozdrowienia do więzienia. Wracamy między liny – Dutt rozpoczął powolną dominację zakończoną ładnym Double Knees w klatę. Chwila przerwy pozwoliła nam odsapnąć, a gdy już wróciliśmy do walki to Sonjay grał bardziej heela, bo złapał on przeciwnika za maskę. Jigsaw czuł się na siłach, ale powalił go Jawbreaker oraz Big Boot. Dutt na tym nie zakończył i jego kolejnym ruchem był Running Senton. Czy to koniec? Raczej nie. Czas także na Abdominal Stretch. Jigsaw uwolnił się dzięki jednej z akcji. Udało mu się też powalił Hindusa Swinging Facebusterem oraz go dowalić Low Dropkickiem. Sonjay musiał się wycofać z ringu, a za to spotkała go kara w postaci Somersault Sentona. Po powrocie do ringu Jigsaw wykonał Missile Dropkick i Enzuigiri. 1...2...Kick-out. Dutt blokuje Jig'n Tonic na Superkick – następnie udaje mu się dorzucić Diving Hurricanranę oraz Standing Shooting Star Press! 1...2...Kick-out. Standing Shiranui zostaje zablokowane, ale nie przeszkodziło to Sonjayowi w wykończeniu rywala po pięknym Tornado DDT. 1...2...Kick-out! Hindus był zaskoczony – jego kolejnym ruchem miał być Moonstomp, który w cel nie trafia. Pozwoliło to Jigsawowi na Enzuigiri oraz German Suplex! 1...2...Kick-out! Luchador wszedł na liny skąd niestety musiał zlecieć po szarży Dutta. A nie, jednak nie, to Sonjay leci na matę i otrzymuje kolejno Double Foot Stomp na plecy oraz Jig'n Tonic! 1...2...3!

Zwycięzca: Jigsaw – 10.30 via Pinfall
Ocena: ***3/4 (Bardzo dobre widowisko – Jigsawa to ja w ringu widzę może drugi raz, a gość radził sobie naprawdę fajnie. Dutt to klasa sama w sobie, jeden z lepszych lotników w historii TNA czy GFW. Panowie dali z siebie wszystko, pokazali klasę oraz masę pozytywnej energii. Polecam.)



Coś tu się niby jeszcze działo pomiędyz Chaelem Sonnenem, PJ Blackiem oraz Virgilem Flynnem. Ten ostatni dostał miejsce w turnieju o pas NEX*GEN, a PJ Black najpierw docenił oponenta aby po chwili załatwić go Superkickiem.


Walka Nr.8: GFW Global Title Tournament Match – Kongo Kong vs Nick Aldis

Nick rzucił się na oponenta i nie chciał mu pozwolić na ofensywę. Kong poleciał nagle do narożnika i naprawdę fajnie przeskoczył nad nim aby stanąć na nogach poza ringiem. Aldis ruszył za przeciwnikiem poza ring. Interwencja menadżera Konga pozwoliła temu większemu na parę ciosów oraz Sleeper Slam. Kongo przez dłuższy czas atakował byłą gwiazdę TNA, która niestety była bezradna. Aldis otrzymał Scoop Slam, a po chwili został zgnieciony Leg Dropem. 1...2...Kick-out. Akcję zwolnił Bearhug, ale KK nie zaprzestał swoich ataków i posłał przeciwnika na matę Belly to Belly Suplexem. Wszedł on też na drugą linę skąd wykonał Diving Clothesline.

Po przerwie Nick nadział się na Rolling Senton. 1...2...Kick-out. Kong był niepocieszony, a jego menadżer próbował mu pomagać. Kolejny Bearhug miał całkowicie zniszczyć Aldisa, który właściwie prawie odpływał. Udało mu się jednak utrzymać rękę oraz przejść do kontrofensywy. Brytyjczyk ogłuszył rywala dwoma Bell Clapami oraz cisnął nim na matę po Back Suplexie. Panowie zaczęli wymieniać się uderzeniami – wymianę zwyciężył Aldis. Wykonał on nagle dwa Clothesline'y, a po tym powalił Konga ma matę za pomocą Missile Dropkicka. Kongo Kong szybko się ogarnął – zaskoczył on oponenta Lariatem oraz powoli wszedł na narożnik. Nick już stał na nogach oraz postanowił spróbować zrzucić potwora. Kong podniósł Nicka – panowie walczyli u góry skąd Aldis wykonał potężny Superplex! Brytyjczyk jednak nie miał dość i jego kolejnym ruchem był Diving Elbow Drop! 1...2...Kick-out! Menadżer Konga postanowił rozproszyć Aldisa. To się udało, ale nie bez kary. Kongo wykorzystał szansę częstując oponenta Corner Body Blockiem oraz Kongo Cannonballem. 1...2...Kick-out. KK chciał to zakończyć po wykonaniu Diving Moonsaulta – akcja w cel nie trafiła, a co więcej spowodowała porażkę Konga po Uranage od Nicka.

Zwycięzca: Nick Aldis – 9.40 via Pinfall
Ocena: **3/4 (Niezłe widowisko – Kongo Kong nie jest wcale taki cienki jak mi się wydawało, a Nick Aldis dalej jest strasznie przeciętny tak jak mi się wydawało. To jednak nie Kong jest tym wielkim gwiazdorem sprowadzonym z TNA.)


Ocena PPV: ***1/4 (Szczerze powiedziawszy to obejrzenie GFW Amped jest o wiele lepszą rozrywką niż kolejne ONO z sześcioma walkami w granicach **. Jeff Jarrett w końcu może zarobić na swoim dawnym tworze, który ogólnie rzecz biorąc był niezły. Roster ciekawy, historie miały sens. Chętnie zobaczę kolejną część, która powinna wylądować w internecie za miesiąc.)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz