9 czerwca 2021

Josh Alexander i X Division

Jeśli nie widzieliście jeszcze 60-minutowego Iron Man matchu z udziałem Josha Alexandra i TJP, porzućcie to, co robicie, usiądźcie i cieszcie się wspaniałym widowiskiem. Był to najlepszy mecz w Impakcie od dawna i, prawdę mówiąc, najlepszy mecz, jaki odbył się w ringu federacji w tym roku. Bez bicia zasłużył na **** 1/2 gwiazdki.


W wyobraźni osoby, która unika wysiłku fizycznego jak ognia, myśl o rozegraniu 60-minutowego pojedynku budzi nieprzyjemne uczucie. Tym bardziej dla facetów takich jak Josh i TJP, mających ogromne doświadczenie wrestlingowe, musi to być niesamowicie wyczerpujące fizyczne wyzwanie i, z punktu widzenia wrestlingu, trudne technicznie zadanie.

W każdym tak długim meczu jest wiele rzeczy, które mogą pójść nie tak. Odpowiednie tempo meczu, a tym samym jego fabuła, ma kluczowe znaczenie. Idealnie byłoby, gdyby zawodnicy powoli wkręcali się w spotkanie, opowiadając historię, że przygotowują się do ostatecznego wysiłku w ciągu końcowych 10 minut, aby zapewnić sobie zwycięstwo lub wrócić z dalekiej i męczącej podróży ku wiktorii. Osoba, która wcześnie zaczyna na najwyższym biegu, tworzy alternatywną narrację, ale zawsze ryzykuje, że tuż przed metą zaliczy spektakularny upadek.

Obaj zawodnicy stworzyli absolutnie doskonały pojedynek, który budował się powoli i doprowadził do fantastycznej końcówki. Istnieje tendencja do spamowania zakończeń w Iron Man matchach, pozwalając wrestlerom na zdobycie trzech lub czterech punktów, ale zakończenie go przy stanie 1-1 pokazało równy poziom, reprezentowany przez Alexandra i TJP. Oba przypięcia w regulaminowym czasie, będące kontrującymi rollupami, stanowiły wisienkę na torcie opowiadanej historii. Mimo, że motyw zakończenia pojedynku z wynikiem remisowym trącił lekko przesadą i przewidywalnością, to wciąż był dobrze poukładany. TJP zdobył punkt w ostatnich sekundach, po czym wymieniał się akcjami z Joshem, zanim w końcu uległ po underhook piledriverze

Rozpoczęcie meczu w Before the Impact podnosi poprzeczkę, przyciągając nową publiczność, podczas gdy szum wokół tego wydarzenia i względna rzadkość 60-minutowych meczów, zwiększa prestiż zarówno wrestlerów, jak i X-Division jako całości. I to właśnie ten ostatni punkt był tak proroczy w 2021 roku.

Przez długi czas tytuł X-Division wydawał się tytułem drugorzędnym. W tym roku przyszła znacząca zmiana. Dzięki dobrym regularnym meczom o miano pretendentów, wydaje się, że dywizja przeżywa bujny rozkwit. Podstawowi zawodnicy: Josh, TJP, Rohit Raj, Chris Bey, Ace Austin, Trey Miguel i Jake Something, a także każdy nowy debiutant, wnoszą atletyzm, koloryt i nowe doświadczenie. Te nazwiska oznaczają również, że X-Division stało się ważnym elementem programu federacji, a każda kombinacja tych wrestlerów przynosi naprawdę świetne pojedynki. Dodatkowo, sprowadzenie kogoś takiego jak El Phantasmo i pokonanie go przez mistrza X-Division w specjalnym wydaniu Impact, nobilituje zarówno pas, jak i dywizję.

Prestiż tytułu ma ogromne znaczenie, ponieważ Kenny Omega jest mistrzem świata. Chociaż pojawia się regularnie, jego obrona tytułu będzie odbywała się podczas większych gal, dlatego tytuł X-Division ma większe znaczenie z tygodnia na tydzień.

W swoim pomeczowym segmencie Josh nazwał się „Królem Góry” w Impact, podczas gdy człowiek z zewnątrz, jakim jest Kenny, ma tytuł mistrza świata. Dajmy mu jeszcze cztery miesiące świetnego panowania, a może zostać „zbawicielem federacji” na Bound for Glory i zakończyć panowanie Omegi. „Opcja C” zawsze wydawała się pójściem na łatwiznę, ale wydaje się, że to najbardziej naturalna historia na świecie.

Przez długi czas czułem, że Josh Alexander był jednym z najbardziej niedocenianych zawodników w Ameryce Północnej i miał potencjał, by być jednym z najlepszych na świecie. Teraz niekoronowany kapitan Teamu Canada 2.0 nadaje blasku siebie i X-Division. Miejmy na niego oko, bo ma przed sobą świetlaną przyszłość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz