18 sierpnia 2017

GFW Destination X - 17.08.2017 - raport

Witam ciepło. Na ten odcinek czekałem naprawdę długo i obstawiam, że się nie zawiodę. Pora na Destination X – obejrzymy Ladder Match, przekonamy się która kobieta jest lepsza, zadebiutują OVE oraz odbędzie się finał Super X Cup. Czy to koniec atrakcji? Mam nadzieję, że nie.



Po serii filmów promujących dzisiejsze walki pokazano nam MacKenzie Mitchel, która chciała porozmawiać z Bruce'm Prichardem. Ten jednak się nie zjawił pozostawiając zaskoczoną Mitchel na zapleczu. Mała ciekawostka – Da Pope nie komentuje dzisiejszego Impacta, bo pożegnał on się z federacją. Będzie mi go brakowało.


Walka Nr.1: GFW Knockouts Championship Match – Sienna vs Gail Kim

Liny zmieniły kolor na zielony. W sumie wygląda to ciekawie. A no i zaprezentowano nowe mistrzostwa – to kobiece prezentuje się... normalnie.

Gail wściekle rzuciła się na przeciwniczkę i poczęstowała ją Stunnerem. Zaraz po tym postawiła na Crucifix Headscissors – próba kontry w narożniku zawiodła, bo mistrzyni złapała swoją oponentkę. Ta jednak nie pozwoliła sobie na upadek i posłała Siennę na matę, a po chwili zapięła Christo. Kuzynka KM'a próbowała się ratować nie pozwalając na Eat Defeat. Opuściła ona niestety gardę przez co nadziała się na Tiger Feint Kick. Gail po tej akcji opuściła gardę i została rzucona na schodki. Kanadyjka wróciła między liny – okazało się, że tylko po to aby otrzymać parę uderzeń, a także Corner Splash. Sienna postawiła po tym na Cravate, ale dźwignia skuteczna nie była. Silencer został zablokowany na Roll-up, ale Gail nie skorzystała z chwilowej przewagi i nadziała się na Clothesline. 1...2...Kick-out. Pora też na Pendulum Backbreaker z którego mistrzyni przeszła do Fallaway Slam. Dalej mamy tylko 2-count. Sienna nie była zadowolona i uznała, że ustawi pretendentkę w narożniku. Jej Superplex nie został skutecznie wykonany, ponieważ Kim zaskoczyła ją Sunset Flip Powerbombem! Mistrzyni próbowała szarżować, ale niestety trafiła w pusty narożnik. Gail Kim czuła, że to jej moment – udało jej się wykonać dwa Clothesline'y oraz Springboard Crossbody. 1...2...Kick-out. Wydawało się, że Kim trafi oponentkę Corner Shoulder Thrustem, ale Sienna nagle zaczęła przechodzić do gilotyny. Gail skontrowała dźwignię, następnie zablokowała AK47 na Eat Defeat! Do pinu nie doszło, bo interweniować postanowił KM. Biedny Kevin za wiele nie zrobił, bo otrzymał on parę ciosów od Kanadyjki. Sędzia zajął się kuzynem Sienny, a do ringu nagle wbiegła... Taryn Terrell! Wykonała ona Cutter na zaskoczonej Kim, a Sienna dołożyła desktrukcyjne AK47! 1...2...3!

Zwyciężczyni: Sienna – 7.02 via Pinfall
Ocena: **3/4 (Panie postarały się w tej walce. Tempo było naprawdę szybkie, zero przestojów i co naważniejsze – wygrała ta, która powinna wygrać. Ocenę zaniża trochę interwencja KM'a, ale samo to, że powróciła Terrell jest naprawdę interesującym zabiegiem.)



Do ringu ruszył teraz Bruce Prichard, który powie nam jaka jest sytuacja głównego mistrzostwa GFW. Miał on ze sobą ten pas i przedstawił się. Musi on docenić masę wrestlerów, którzy tutaj walczą, bo to jest jego praca. Chce też dodać, że docenia lojalność oraz cierpliwość ludzi, która była z nami od wielu lat. Chce nam też obiecać, że kolejny rok będzie jeszcze lepszy. Liczy na to, że zrozumiemy to co on ma nam do przekazania. Prichard wyciągnął jakąś kartkę i przeczytał z niej, że Alberto El Patron zrzeka się swojego mistrzostwa z powodu problemów rodzinnych. Bruce życzył mu powodzenia w kolejnych przedsięwzięciach oraz dopowiedział, że sytuacja z pasem leży na jego barkach. Dobrze jest mieć mistrza w GFW i on zdecydował, że musi oddać to mistrzostwo byłemu czempionowi. Panie i panowie – nowym mistrzem jest Bobby Lashley! On jednak się nie pojawił, bo na rampie pojawił się Jim Cornette! Panowie podali sobie dłonie, a Jim zaczął od tego, że jest zaskoczony tym widokiem. Prichard uznał, że fajnie widzieć swojego kumpla, ale wcale go nie wzywał. Cornette zaczął sobie żartować, to samo robił Bruce, ale ten drugi zapytał co tutaj właściwie robi Jim. Ten stwierdził, że jest specjalistą w biznesie korporacyjnym. Chce być szczery i niektórzy ludzie nie wykonują swojej pracy najlepiej. Dostał telefon oraz postanowił się tutaj zjawić aby coś naprawić. Prichard nie wiedział o co chodzi, bo nie ma tutaj osoby, która mogłaby mu zaszkodzić. To jego ring oraz jego Impact Zone. Będzie fajnie jak ochrona wyprowadzi Cornetta. Jim nie jest jego szefem i nie może nim rządzić. Ochrona oczywiście się pojawiła, a Jim chciał coś dodać. Bruce ma rację – on nie jest jego szefem. Wkurza go jednak arogancja Pricharda, który myśli, że jest najważniejszy. Aby być szefem Bruce'a to ten drugi musi mieć najpierw pracę i on właśnie teraz zwalnia Bruce'a! Cornette następnie zapytał publikę czy ta chce żeby Prichard stąd odszedł. Reakcja była bardzo ciepła, a Jim zabrał jeszcze pas. Prichard nie był zadowolony z tego co się stało, ale odszedł słuchając klasycznej piosenki na pożegnanie. Cornette następnie przeszedł do sytuacji pasa. El Patron został pozbawiony mistrzostwa i on chce nam przekazać coś prawdziwego – nikt nic nie dostanie, bo trzeba zawalczyć o główny cel. Liczy na to, że zawodnicy udowodnią jak dobrzy są oraz pokażą, że są profesjonalistami. Za tydzień odbędzie się dwudziestoosobowy Gauntlet Match, który wyłoni nowego czempiona. Nie obchodzi go kto wygra, ale zwycięzca po prostu zasłuży na ten pas. Ostatni stojący w ringu będzie mistrzem Global Force Wrestling. Wydawało się, że to koniec, ale nagle zjawili się członkowie LAX. Po przerwie stali oni już w ringu, a Konnan uznał, że zmienili jednego śmiecia na drugiego. To Low-Ki jest pretendentem do pasa i to on zmierzy się ze zwycięzcą przyszłotygodniowej walki. Jim nie zgodził się z nim, a lider LAX dodał, że lepiej nie mieć problemu z nimi. Ki uszanował pozycję Cornette'a, ale poczuł u niego strach. Jim powiedział, że Low-Ki rzeczywiście został oszukany. On nie da mu pasa znikąd – Ki będzie w Gauntlet Matchu, ale dostanie numer 20. Będzie miał największe szanse i to jest najlepsza rzecz, którą on może zrobić. Konnan ostrzegł jeszcze nowego szefa mówiąc mu, że lepiej będzie jeśli Cornette ich nie oszuka. Jim potwierdził swoje słowa i kazał w nie uwierzyć. W sumie ciekawy powrót. Fajnie, że usunęli Pricharda, bo gość świetną postacią telewizyjną nie jest. Cornette poradzi sobie w tym lepiej. No i pomysł z Gauntlet Matchem jest równie interesujący, bo nie wiadomo kto mógłby takie starcie wygrać. 


Walka Nr.2: Super X Cup Final Match – Taiji Ishimori vs Dezmond Xavier

Zaczęliśmy od spokojnego zwarcia. Panowie wykazali się dobrą zwinnością, a chwilę po tym wrócili do wymiany sił. Xavier zaskoczył oponenta Dropkickiem – to zwolniło na chwilę pojedynek. Taiji trafił nagle przeciwnika kopnięciem oraz posłał go na matę przy pomocy Hurricanrany. To nie koniec, bo Xavier wypada z ringu – Taiji nic jednak z tym nie zrobił, bo czekał on aż rywal wróci do ringu. Gdy wrócił to panowie postraszyli się atakami – Dezmond nie spodziewał się Pop-Up Gutbustera, który osłabił jego ciało. Ishimori zgniótł też przeciwnika swoimi nogami, a zaraz po tym zapiął Body Scissors. Japończyk postraszył po tym Xaviera pinem, ale nieskutecznym. Taiji po tym uznał, że zasypie oponenta Chopami. Irish Whip został skontrowany i Ishimori częstuje rywala Springboard Sentonem. Po tym przyszła pora na Double Knees oraz Front Slam. Double Foot Stomp w cel nie trafił co pozwoliło Dezmondowi na Sunset Flip Powerbomb... Jednak nie, bo Taiji łapie rywala nad sobą oraz wysyła go na matę. 1...2...Kick-out. Finaliści zaczęli wymieniać się ciosami – z opresji lepiej wyszedł przedstawiciel NOAH. Xavier nagle się ocucił oraz zniszczył rywala serią kopnięć zakończoną Cutterem. Xavier następnie wykonał dwa Corner Forearmy i Standing Corkscrew Moonsault! 1...2...Kick-out! Znowu przyszła pora na wymianę uderzeń – lepiej poradził sobie Dezmond, który dorzucił też Snapmare oraz Low Dropkick. Czas na jakąś akcję wysokiego ryzyka – nie trafia ona w cel. Taiji pozwolił sobie na Rocket Kick, a także Handspring Enzuigiri. Double Foot Stomp też został wykonany – dalej dało to tylko 2-count. Japończyk zdecydował, że wykończy przeciwnika Leaping Tombstone Gutbusterem, a po tym wykona 450 Splash! 1...2...Kick-out! Taiji nie mógł w to uwierzyć i jego szarża spotkała się z kontrą na Enzuigiri od Xaviera. Dezmond skorzystał z sytuacji i poczęstował oponenta Pele Kickiem, który dał mu zwycięstwo.

Zwycięzca: Dezmond Xavier – 8.56 via Pinfall
Ocena: *** (Bardzo przyjemny pojedynek, ale według mnie powinno to potrwać trochę dłużej. Panowie nie zawiedli, choć sama końcówka była mało klimatyczna. Dezmond nie mógł wykonać chociażby swojego finishera? W całokształcie ten turniej był interesujący, choć czuję, że mogło to wypaść troszkę lepiej. Pozostaje niedosyt. Mimo tego cieszy mnie wybór zwycięzcy, bo Xavier będzie występował w GFW na co dzień.)



Zwycięzca po walce pogratulował rywalowi postawy oraz powiedział, że cieszy go wygrana. Dezmond ostrzegł również przyszłego mistrza, bo on zamierza rzucić mu niedługo wyzwanie. Bruce Prichard w międzyczasie spotkał Karen Jarrett. Zaczął on się kłócić z Karen, która się strasznie zdenerwowała. To nie koniec krótkich filmów – Joseph Park poinformował Grado, że ten będzie musiał pożegnać się z federacją i zrobi to za tydzień. Zrozpaczony Brytyjczyk rozpłakał się po tych słowach.


Walka Nr.3: X-Division Championship Ladder Match – Sonjay Dutt vs Trevor Lee

Pas X-Division prezentuje się solidnie, niebieskie kolory mu pasują. Panowie rozpoczęli od wściekłego brawlu, który zwyciężył Hindus. Udało mu się cisnąć rywalem na matę. Lee nie był zadowolony, bo Sonjay używał nieczystych ataków polegających na ciągnięciu za włosy. Przeciwnicy wyszli poza ring, a tam Lee został wysłany w barierki. To nie koniec ofensywy Sonjaya, który opluł przeciwnika zawartością jakiegoś kubka. Dało to kopa pretendentowi, ponieważ udało mu się ogarnąć oraz rzucił rywalem w barykadę. Wróciliśmy do ringu, a tam Dutt powrócił do ofensywy dzięki Running Hurricanranie. Lee uznał, że zabierze drabinę, ale Hindus go powstrzymał Baseball Slide'm. Wydawało się, że Trevor ucieknie w bezpieczne miejsce – nic bardziej mylnego, bo mistrz częstuje go Springboard Moonsaultem. Po dłuższej chwili do powiedzenia miał coś pretendent. Postawił on na Penalty Kick, a następnie zabrał drabinę, która została ustawiona w ringu. Hindus powraca, ale szybko kończy się jego pewność siebie. Lee rzuca nim w narożnik oraz prosto w ustawioną przed chwilą w narożniku drabinę!

Po przerwie sytuacja się nie zmieniła. Lee okładał przeciwnika swoją bronią. „TNA Superstar” ruszył również na górę – Dutt na to nie pozwolił i panowie wracają do wymiany uderzeń. Zakończył ją Leaping Mushroom Stomp od pretendenta. Trevor zaczął się zastanawiać nad kolejnym ruchem – zabrał on stół do ringu. Ciekawy plan, pewnie to on na nim wyląduje. Czy zobaczymy Deadlift German Suplex na stolik? Nie do końca. Sonjay zablokował to, a następnie wykorzystał stół aby obalić oponenta przy pomocy Tornado DDT. Lee został ustawiony na drewnianej konstrukcji służącej do rzucania na nią rywali (nie chcę się powtarzać), ale udało mu się powstać oraz spróbować rzucić na nią Dutta. Hindus był ogarnięty, bo odbił się bardziej unikając stołu. Trevor w takim razie ogłuszył go Jumping Forearmem, a po chwili zniszczył go poza ringiem. W ringu też go niszczył – zostały ustawione drabiny. Jedna normalnie na środku ringu, a druga pomiędzy szczeblem a linami. Lee chciał to wykorzystać, ale Sonjay zaczął się stawiać. Udało mu się postawić rywala na zbudowanej konstrukcji i wykonać Diving Splash! Mistrz ruszył ku górze, ale nagle zjawił się Caleb Konley, który posłał Hindusa na stół Powerbombem! No ciekawe, ciekawe. Caleb chciał pomóc Trevorowi, ale za nim już stał Petey Williams! Udało mu się zniszczyć Konleya Canadian Destroyerem oraz pozwolić Duttowi na zabranie pasa! To się nie do końca udało, bo Lee cisnął drabiną w mistrza oraz wszedł na górę. Hindus już był na nogach i wskoczył na górę, a następnie posłał rywala na tę ustawioną pomiędzy szczeblami a liną. Teraz pozostało już tylko wziąć pas i tak się właśnie stało.

Zwycięzca: Sonjay Dutt – 16.03
Ocena: *** (Zastanawiam się co napisać. Z jednej strony to walka była solidna, z kilkoma większymi akcjami oraz niezłym tempem. Z drugiej strony to jakoś nie mogłem się w to wczuć. Tych spotów to za wiele nie było, a brakowało bardzo ważnej rzeczy – dramaturgii. No i nie wiem po co te interwencje. Rozumiem, że do federacji wraca Petey Williams, to naprawdę interesujący powrót, bo gość zawsze był dobry, ale czy nie zajmie on miejsca bardziej utalentowanym młodziakom? No i ten Konley – zawsze chciałem pushu dla niego, bo potrafi on sporo, ale zjawił on się zupełnie z pupy bez jakiejkolwiek promocji. A tak krótko – niby niezłe starcie, ale dość dziwne. Znowu pozostaje mi niedosyt.)


MacKenzie Mitchel
 rozmawia z Lashleyem. Bobby powiedział, że wiemy kim on jest. Nie jest typem z X-Division. Niszczy małych rywali oraz zamierza zdobyć pas po raz kolejny. Sydal jest dla niego przegrańcem. No, to tyle.


Walka nr.4: Jason Cade & Zackary Wentz vs oVE (Jake & Dave Crist)

Zackary szybko zniszczył Jake'a kolanem i dorzucił mocny Chop. Crist próbował odpowiadać – podniósł on przeciwnika, ale Wentz skontrował to na Roll-up. Przyszła pora na zmianę z Dave'm i ten potraktował oponenta Diving Leg Dropem. Członkowie oVe zasypali interweniującego Cade'a serią kolan, ale nagle wmieszał się Zackary z Diving Codebreakerem dla przeciwnika. Jason dorzucił do tego Handspring Codebreaker – to jednak nie wystarczyło aby powalić Jake'a, który zniszczył oponentów Superkickami. Cade został po tym wykończony kombinacją kopnięć i to tyle.

Zwycięzcy: oVe – 2.18 via Pinfall
Ocena: brak (Ciężko oceniać dwuminutową walkę, która miała nam pokazać nowy zespół. Szczerze powiedziawszy to Cade i Wentz zaprezentowali się... ciut lepiej. Jake i Dave powinni tutaj dostać dominujące zwycięstwo, a tak się nie stało. Zobaczymy jak poradzą sobie dalej – wejściówkę mają interesującą, fani mogą ich kupić, przekonamy się jak to będzie.)


Moose oraz EC3
 próbowali przerwać Cornettowi, który rozmawiał przez telefon. Jim był wkurzony, że panowie mu przeszkadzają. Chcieli oni występu w Gauntlet Matchu. Cornette zgodził się na to, ale to nie koniec, bo zjawili się też Eli Drake oraz Chris Adonis. Ten pierwszy się przedstawił oraz powiedział, że to jego gwiazda świeci tutaj najjaśniej. Jim zdecydował, że panowie też wystąpią w Gauntlet Matchu, ale Drake wejdzie z numerem jeden. I dopiero wtedy udowodni, że rzeczywiście jest czegoś wart – oczywiście tylko gdy uda mu się zwyciężyć. Eli nie był zadowolony, ale Cornette go opuścił.


Walka Nr.5: Lashley vs Matt Sydal

Zwycięzca tej walki dostanie title shota na pas jaki sobie zażyczy. Obstawiam, że będzie to główne mistrzostwo GFW. Zaczynamy spokojnie – Matt pobawił się z większym oponentem i poczęstował go Low Kickiem. Bobby nie był pod wrażeniem, bo szybko załatwił przeciwnika łokciem oraz Shoulder Blockiem. Sydal wycofał się po tym z ringu i było to dość mądre. Udało mu się ogłuszyć rywala kopnięciem, ale po powrocie do ringu na Matta czekało Running Crossbody. Powerbomb został zablokowany na Roll-up, a po niej doszło do serii kopnięć oraz Savate Kicka. Lashley dalej próbował wykonać Powerbomb – akcja właściwie została wykonana, choć panowie planowali zupełnie co innego. Brzydki botch. Atak zostaje poprawiony i Sydal tym razem blokuje Powerbomb na jeszcze jeden Roll-up. Zaraz po tym były gwiazdor WWE wykonuje Standing Moonsault.

Po przerwie sytuacja obróciła się o 180 stopni. Walking Armageddon dominował nad tym, który się odrodził i rzucał nim po barierkach. Wracamy między liny żeby zobaczyć jak Bobby wykonuje Hip Press. Matt poleciał również prosto w narożnik – było to bolesne. Bobby radził sobie doskonale i pozwalał sobie na nonszalancję. Zostaje zapięty Chinlock, który osłabił przy okazji plecy Sydala. Lashley dalej podchodził do walki lekceważąco i jego kolejnym ruchem był Vertical Suplex. Przyszła pora na ostateczny Spear, który został zablokowany na Spinning Heel Kick. To nie koniec i Dominator nadział się na Tornado DDT! 1...2...Kick-out. Sydal zdecydował, że skoczy z narożnika – to nie do końca wyszło, bo Bobby go dorwał oraz zaplanował Superplex z przytrzymaniem. Panowie za pierwszym razem się poślizgnęli, dobrze, że nic się nie stało. Matt uwolnił się oraz zniszczył przeciwnika Diving Meteorą. 1...2...Kick-out. Zawodnik X-Division dorzucił dwa kopnięcia – przeliczył się jednak i Lashley powalił go Spinebusterem na matę. Wymiana akcji miała pozwolić Mattowi na Sunset Split, ale Bobby podniósł go oraz zniszczył Running Powerslamem. 1...2...Kick-out! Obolały Sydal otrzymał również Dominator – dalej tylko 2-count. Lashley nie był zadowolony z aktualnej sytuacji i stwierdził, że zabierze krzesło. To zaczyna być powoli nudne – Bobby nie może przypiąć to bierze się za krzesło, które ma spowodować dyskwalifikację. Brawo, doskonały plan. Co może pójść nie tak? Okazuje się, że wszystko, bo Sydal już czekał na niego z Savate Kickiem. Air Sydal niestety nie zostaje wykonane – to znaczy zostaje, ale Matt ląduje na kolanach oponenta. Lashley szykował Spear, który w cel nie trafił, a to pozwoliło Sydalowi na skuteczny Roll-up! Sędzia jednak wyliczał dziwnie szybko.

Zwycięzca: Matt Sydal – 14.52 via Pinfall
Ocena: *** (Kolejne solidne starcie z kolejnym mało klimatycznym zakończeniem i z kolejnym niedosytem. Lashley świetnie zagrał cocky heela, który lekceważy swoich oponentów. Matt natomiast grał gościa, który nie boi się wielkiego wyzwania. W sumie ten schemat jest oklepany, ale gdy zrobi się go dobrze to można się wczuć. Tutaj trochę tego brakowało. Panowie dali niezły pojedynek – zdarzyły się dwa mocne błędy. To się oczywiście zdarza, nie ma co tak rozpamiętywać. No i chyba wygrał ten, który powinien. Bobby aż tyle nie traci na porażce, a według mnie powinien on na chwilę zniknąć z obrazka z pasem GFW w tle. Sydal natomiast musiał wygrać coś sensownego, a nie jakąś tam nagrodę za uczestnictwo. Zastanawia mnie w jaki pas będzie on celował. Niby powinien w ten główny, ale zawsze pozostaje niepewność. )



Po walce członkowie America's Top Team zaatakowali sędziego (skądinąd słusznie, bo typ odliczał za szybko), ale Lashley ich uspokoił. To jednak nie koniec, bo już za tydzień zadebiutuje Johnny... Impact. Nie pomyliłem się, zadebiutuje pieprzony Johnny Impact. To jest najgłupszy ringname jaki słyszałem. Jeśli ktoś nie wie o kogo chodzi to chodzi o Johna Morrisona albo Johnny'ego Mundo, jedno i to samo. Żegnam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz