Witam ponownie po kolejnej dłuższej
przerwie spowodowanej kolejnym brakiem chęci do pisania, życia i
brakiem czasu. Dzisiaj jednak mam chęć oraz czas więc postanowiłem
wziąć pod lupę postać nietuzinkową, osobę, która nie raz
pokazywała, że mikrofon jej nie groźny i jest to Eli Drake.
POCZĄTKI
Eli Drake a właściwie Shaun Ricker
urodził się 34 lata temu w Hagerstown w stanie Maryland. Jego
początki z wrestlingiem datowane są na 2002 rok gdzie pod
ringname'm Deuce debiutował w organizacji Heartland Wrestling
Association. Udało mu się zdobyć tak ważne mistrzostwo jakim było
HWA Television Championship. Pod koniec 2006 postawił on swoją
karierę w walce z Chadem Colyerem. Chad postawił HWA Heavyweight
Championship więc waga pojedynku była ciężka. Niestety Deuce nie
poradził sobie, przegrał i musiał odejść. Szybko wrócił do tej
organizacji jako Dick Rick. Jak dobrze wiemy Dick to skrót od
imienia Richard i absolutnie nie oznacza ono coś nieprzyzwoitego.
Dużej kariery jednak nie zrobił. Jego dalsza kariera zahaczała o
różnej maści federacje jak Mach One Wrestling czy NWA Championship
Wrestling in Hollywood. Na pewno je znacie. Aktualny Eli Drake mógł
także poczuć zaszczyt pracowania dla WWE i jego występy datowane
są na różne okresy. W 2006 razem z Jonem Moxleyem (aktualnym
Deanem Ambrose'm) zmierzył się z Big Showem a w 2008 wystąpił w
dark matchu brandu ECW gdzie razem ze Snitsky'm podjął Cryme Tyme.
W 2013 rozpoczął pracę w Performance Center i nawet zadebiutował
w dark matchu jednego z tapingów NXT pod pseudonimem Slate Randall.
Jego rywalem był nie byle kto, bo był to sam Yoshi Tatsu. Niestety,
Slate na początku 2014 roku został zwolniony i ruszył w
poszukiwaniu swojej drogi życiowej, którą znalazł w TNA.
POCZĄTEK KARIERY JAKO ELI DRAKE
Shaun Ricker dostał ofertę od TNA,
którą przyjął i pierwszym jego wyzwaniem było One Night Only:
Gut Check gdzie pokazał się z solidnej strony w walce z aktualnym
Crazzym Steve'm i w późniejszej walce eliminacyjnej w której
wystąpiły takie tuzy jak Tanga Loa (Camacho z WWE, Micah z TNA),
Dalton Castle, Martin Stone czy Crimson. Poważne sprawy trafiły na
niego podczas debiutu w Impact Wrestling – Drew Galloway założył
stajnię The Rising do której dołączył Ricker jako Eli Drake oraz
wspomniany wcześniej Micah. Ekipa długo nie wytrzymała – Beat
Down Clan pokonało The Rising w handicap matchu przez co nowa
drużyna musiała zostać rozwiązana. Wydawało się, że Eli z tego
skorzysta – przeszedł on heel turn na Gallowayu, ale feud z nim
przegrał. Rozpoczął on swój byt w midcardzie gdzie między innymi
założył bardzo nieudany tag team z Jessie'm Godderzem i wplątał
się w feud z... Grado. Wszystko miało jednak swoje podwaliny, bo
obaj zawodnicy zdobyli walizki Feast or Fired w której Eli miał
zagwarantowaną walkę o pas King of the Mountain. Niestety wydawało
się, że Drake zostanie rzucony na pożarcie, bo przegrał on feud z
Grado a drużyna z Godderzem została rozwiązana.
KING OF THE MOUNTAIN
Na szczęście tylko nam się wydawało,
że Eli spadnie do rangi jobbera. Wykorzystał on swój kontrakt i
pokonał Brama stając się mistrzem KotM. Wystąpił także na
Slammiversary w walce z poprzednim mistrzem, która zostanie
zapamiętana przez pryzmat tego, że Drake popełnił parę błędów,
które mogły spowodować u niego kalectwo. Pierwsza wielka walka w
TNA poszła w zapomnienie i doszło do walki z Jamesem Stormem, który
pokonał Drake'a i Eli dołączył do turnieju, który miał wyłonić
mistrza Impact Grand. Oczywiście to wszystko działo się już po
tym jak James stracił swój pas w walce z Lashleyem a ten słysząc,
że nie może zunifikować wszystkich zdobytych mistrzostw uznał, że
śmieci nie potrzebuje. Billy Corgan postanowił utworzyć nowy pas.
To był okres w którym Drake właściwie prowadził cały Impact
Wrestling. Prowadził świetny program jakim było Fact of Life a
jego powiedzonka przeszły już do historii. Eli wykazał się
niebanalną charyzmą i świetną gadką – był właściwie
materiałem na głównego mistrza, bo jego utarczki słowne z równie
dobrymi mówcami nie zawodziły. Wydawało się, że Eli zostanie
mistrzem po tym jak wygrał na Bound for Glory w Bound for Gold
Matchu przez co zagwarantował sobie szansę walki o pas jaki sobie
wybierze. Oczywiście wybrał on pas TNA World Heavyweight a mistrzem
wtedy był Eddie Edwards, który zaskakująco pokonał Lashleya.
Można było wtedy myśleć, że Eddie jest tylko przejściowym
mistrzem a Drake dostąpi zaszczytu i otrzyma wielką szansę.
Niestety Eli przegrał i skupił się na świetnym feudzie z Ethanem
Carterem III. Znów można było myśleć, że Shaun po tym jak
pokazał, że jest w czołówce mówców na świecie zostanie głównym
mistrzem. Postawił on na szali swój głos w walce, która mogła mu
zagwarantować przyszłą walkę o główny pas. Drake jednak znowu
przegrał i musiał uciszyć się do końca 2016 roku.
NOWY ROK, NOWY DRAKE, GŁUPI BOOKING
Nowy rok zaczął się dla Drake'a
fatalnie. Został on połączony w drużynę z Tyrusem, który
praktycznie nie pojawiał się na Impactach przez pół roku. Panowie
zmierzyli się z braćmi Hardy o pasy drużynowe podczas ONO: Live,
ale znów czekała na niego porażka. Eli Drake co prawda zdobył
kolejną walizkę w starciu Race for the Case, ale była to walizka z
numerem cztery, która gwarantowała mu jedynie pojedynek z wybranym
i zwykłym przeciwnikiem, bo Jeff Hardy wykorzystał swoją walizkę
na Lashleyu, który był mistrzem. Drake zmierzył się znów z EC3 i
znów przegrał. Aktualnie Eli skupia się na niespecjalnie ciekawej
drużynie z Tyrusem i podkłada się nowym zawodnikom.
CO MOGŁO SPOWODOWAĆ ZASTÓJ KARIERY?
Specjalnie nie napisałem „brak
pushu”, bo Eli jednak ten push przez długi czas dostawał.
Właściwie największym problemem był brak odwagi oficjeli. Drake
był materiałem na mistrza pod koniec 2016 roku. Niesamowicie
rozwinął się za mikrofonem, fani go kochali mimo tego, że Eli był
heelem. Drake miał odpowiedź na każdy segment, w ringu z dobrym
rywalem był w stanie pokazać sporo czego dowiodły walki z
Edwardsem czy EC3. Każdy czekał aż Eli dostąpi zaszczytu bycia
tym największym, ale w tym samym czasie TNA postanowiło bookować
Lashleya jako dominującego mistrza. Gdy ten stracił pas z Edwardsem
– była największa szansa na zwycięstwo Drake'a. Wystarczyło
rozegrać to tak – Eddie wygrywa zaskakująco, Drake wykorzystuje
na nim swoją szansę wygraną podczas BfG (w końcu mógł ją
wykorzystać kiedy chce), Lashley skupia się na Eddie'm a Eli
panuje. Niestety do tego nie doszło a Eli powoli spadał. I to jest
błąd, bo dobrze wiemy, że przez praktycznie pół roku oglądaliśmy
tylko trzech gości przy głównym pasie i byli to Edwards, Lashley i
EC3. Oficjelom zabrakło również odwagi w feudzie Drake'a z
Carterem – Eli mógł zostać prawdziwą gwiazdą. Teraz jednak
jest co najwyżej midcarderem, ale takim nieszczególnie ciekawym.
Fact of Life poszło w zapomnienie, Eli męczy się z Tyrusem. Tak
być raczej nie powinno. Jako ciekawostkę podam, że o Drake'u
mówiło się jak o nowym Johnie Cenie więc coś w tym musi być.
PRZEWIDYWANIA
Problemem Drake'a aktualnie jest wiek.
Gość ma 34 lata czyli wiek idealny do bycia głównym mistrzem. Na
razie jednak bije się on w midcardzie i z tego co wiem nie zapowiada
się żeby Eli miał z niego szybko wyjść. Przy pasie kręcą się
Lashley/El Patron/EC3. Pozostaje Impact Grand Championship i
właściwie tutaj oficjele IW powinni skierować Drake'a. Moose
feuduje z Cody'm, który i tak zniknie z telewizji na jakiś czas.
Eli może wrócić do bycia świetnym mówcą, ale ten gimmick został
porzucony. Parę miesięcy temu słyszeliśmy o tym, że WWE chce
zakontraktować Drake'a. A Impact Wrestling musi coś z nim zrobić,
bo Eli odejdzie. Szkoda marnować jego talent a Rickera w końcu
odkryło TNA.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz