25 marca 2017

Jeszcze do odratowania: Eli Drake

Witam ponownie po kolejnej dłuższej przerwie spowodowanej kolejnym brakiem chęci do pisania, życia i brakiem czasu. Dzisiaj jednak mam chęć oraz czas więc postanowiłem wziąć pod lupę postać nietuzinkową, osobę, która nie raz pokazywała, że mikrofon jej nie groźny i jest to Eli Drake.



POCZĄTKI

Eli Drake a właściwie Shaun Ricker urodził się 34 lata temu w Hagerstown w stanie Maryland. Jego początki z wrestlingiem datowane są na 2002 rok gdzie pod ringname'm Deuce debiutował w organizacji Heartland Wrestling Association. Udało mu się zdobyć tak ważne mistrzostwo jakim było HWA Television Championship. Pod koniec 2006 postawił on swoją karierę w walce z Chadem Colyerem. Chad postawił HWA Heavyweight Championship więc waga pojedynku była ciężka. Niestety Deuce nie poradził sobie, przegrał i musiał odejść. Szybko wrócił do tej organizacji jako Dick Rick. Jak dobrze wiemy Dick to skrót od imienia Richard i absolutnie nie oznacza ono coś nieprzyzwoitego. Dużej kariery jednak nie zrobił. Jego dalsza kariera zahaczała o różnej maści federacje jak Mach One Wrestling czy NWA Championship Wrestling in Hollywood. Na pewno je znacie. Aktualny Eli Drake mógł także poczuć zaszczyt pracowania dla WWE i jego występy datowane są na różne okresy. W 2006 razem z Jonem Moxleyem (aktualnym Deanem Ambrose'm) zmierzył się z Big Showem a w 2008 wystąpił w dark matchu brandu ECW gdzie razem ze Snitsky'm podjął Cryme Tyme. W 2013 rozpoczął pracę w Performance Center i nawet zadebiutował w dark matchu jednego z tapingów NXT pod pseudonimem Slate Randall. Jego rywalem był nie byle kto, bo był to sam Yoshi Tatsu. Niestety, Slate na początku 2014 roku został zwolniony i ruszył w poszukiwaniu swojej drogi życiowej, którą znalazł w TNA.



POCZĄTEK KARIERY JAKO ELI DRAKE

Shaun Ricker dostał ofertę od TNA, którą przyjął i pierwszym jego wyzwaniem było One Night Only: Gut Check gdzie pokazał się z solidnej strony w walce z aktualnym Crazzym Steve'm i w późniejszej walce eliminacyjnej w której wystąpiły takie tuzy jak Tanga Loa (Camacho z WWE, Micah z TNA), Dalton Castle, Martin Stone czy Crimson. Poważne sprawy trafiły na niego podczas debiutu w Impact Wrestling – Drew Galloway założył stajnię The Rising do której dołączył Ricker jako Eli Drake oraz wspomniany wcześniej Micah. Ekipa długo nie wytrzymała – Beat Down Clan pokonało The Rising w handicap matchu przez co nowa drużyna musiała zostać rozwiązana. Wydawało się, że Eli z tego skorzysta – przeszedł on heel turn na Gallowayu, ale feud z nim przegrał. Rozpoczął on swój byt w midcardzie gdzie między innymi założył bardzo nieudany tag team z Jessie'm Godderzem i wplątał się w feud z... Grado. Wszystko miało jednak swoje podwaliny, bo obaj zawodnicy zdobyli walizki Feast or Fired w której Eli miał zagwarantowaną walkę o pas King of the Mountain. Niestety wydawało się, że Drake zostanie rzucony na pożarcie, bo przegrał on feud z Grado a drużyna z Godderzem została rozwiązana.



KING OF THE MOUNTAIN

Na szczęście tylko nam się wydawało, że Eli spadnie do rangi jobbera. Wykorzystał on swój kontrakt i pokonał Brama stając się mistrzem KotM. Wystąpił także na Slammiversary w walce z poprzednim mistrzem, która zostanie zapamiętana przez pryzmat tego, że Drake popełnił parę błędów, które mogły spowodować u niego kalectwo. Pierwsza wielka walka w TNA poszła w zapomnienie i doszło do walki z Jamesem Stormem, który pokonał Drake'a i Eli dołączył do turnieju, który miał wyłonić mistrza Impact Grand. Oczywiście to wszystko działo się już po tym jak James stracił swój pas w walce z Lashleyem a ten słysząc, że nie może zunifikować wszystkich zdobytych mistrzostw uznał, że śmieci nie potrzebuje. Billy Corgan postanowił utworzyć nowy pas. To był okres w którym Drake właściwie prowadził cały Impact Wrestling. Prowadził świetny program jakim było Fact of Life a jego powiedzonka przeszły już do historii. Eli wykazał się niebanalną charyzmą i świetną gadką – był właściwie materiałem na głównego mistrza, bo jego utarczki słowne z równie dobrymi mówcami nie zawodziły. Wydawało się, że Eli zostanie mistrzem po tym jak wygrał na Bound for Glory w Bound for Gold Matchu przez co zagwarantował sobie szansę walki o pas jaki sobie wybierze. Oczywiście wybrał on pas TNA World Heavyweight a mistrzem wtedy był Eddie Edwards, który zaskakująco pokonał Lashleya. Można było wtedy myśleć, że Eddie jest tylko przejściowym mistrzem a Drake dostąpi zaszczytu i otrzyma wielką szansę. Niestety Eli przegrał i skupił się na świetnym feudzie z Ethanem Carterem III. Znów można było myśleć, że Shaun po tym jak pokazał, że jest w czołówce mówców na świecie zostanie głównym mistrzem. Postawił on na szali swój głos w walce, która mogła mu zagwarantować przyszłą walkę o główny pas. Drake jednak znowu przegrał i musiał uciszyć się do końca 2016 roku.



NOWY ROK, NOWY DRAKE, GŁUPI BOOKING

Nowy rok zaczął się dla Drake'a fatalnie. Został on połączony w drużynę z Tyrusem, który praktycznie nie pojawiał się na Impactach przez pół roku. Panowie zmierzyli się z braćmi Hardy o pasy drużynowe podczas ONO: Live, ale znów czekała na niego porażka. Eli Drake co prawda zdobył kolejną walizkę w starciu Race for the Case, ale była to walizka z numerem cztery, która gwarantowała mu jedynie pojedynek z wybranym i zwykłym przeciwnikiem, bo Jeff Hardy wykorzystał swoją walizkę na Lashleyu, który był mistrzem. Drake zmierzył się znów z EC3 i znów przegrał. Aktualnie Eli skupia się na niespecjalnie ciekawej drużynie z Tyrusem i podkłada się nowym zawodnikom.

CO MOGŁO SPOWODOWAĆ ZASTÓJ KARIERY?

Specjalnie nie napisałem „brak pushu”, bo Eli jednak ten push przez długi czas dostawał. Właściwie największym problemem był brak odwagi oficjeli. Drake był materiałem na mistrza pod koniec 2016 roku. Niesamowicie rozwinął się za mikrofonem, fani go kochali mimo tego, że Eli był heelem. Drake miał odpowiedź na każdy segment, w ringu z dobrym rywalem był w stanie pokazać sporo czego dowiodły walki z Edwardsem czy EC3. Każdy czekał aż Eli dostąpi zaszczytu bycia tym największym, ale w tym samym czasie TNA postanowiło bookować Lashleya jako dominującego mistrza. Gdy ten stracił pas z Edwardsem – była największa szansa na zwycięstwo Drake'a. Wystarczyło rozegrać to tak – Eddie wygrywa zaskakująco, Drake wykorzystuje na nim swoją szansę wygraną podczas BfG (w końcu mógł ją wykorzystać kiedy chce), Lashley skupia się na Eddie'm a Eli panuje. Niestety do tego nie doszło a Eli powoli spadał. I to jest błąd, bo dobrze wiemy, że przez praktycznie pół roku oglądaliśmy tylko trzech gości przy głównym pasie i byli to Edwards, Lashley i EC3. Oficjelom zabrakło również odwagi w feudzie Drake'a z Carterem – Eli mógł zostać prawdziwą gwiazdą. Teraz jednak jest co najwyżej midcarderem, ale takim nieszczególnie ciekawym. Fact of Life poszło w zapomnienie, Eli męczy się z Tyrusem. Tak być raczej nie powinno. Jako ciekawostkę podam, że o Drake'u mówiło się jak o nowym Johnie Cenie więc coś w tym musi być.



PRZEWIDYWANIA

Problemem Drake'a aktualnie jest wiek. Gość ma 34 lata czyli wiek idealny do bycia głównym mistrzem. Na razie jednak bije się on w midcardzie i z tego co wiem nie zapowiada się żeby Eli miał z niego szybko wyjść. Przy pasie kręcą się Lashley/El Patron/EC3. Pozostaje Impact Grand Championship i właściwie tutaj oficjele IW powinni skierować Drake'a. Moose feuduje z Cody'm, który i tak zniknie z telewizji na jakiś czas. Eli może wrócić do bycia świetnym mówcą, ale ten gimmick został porzucony. Parę miesięcy temu słyszeliśmy o tym, że WWE chce zakontraktować Drake'a. A Impact Wrestling musi coś z nim zrobić, bo Eli odejdzie. Szkoda marnować jego talent a Rickera w końcu odkryło TNA.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz