Witam. Wziąłem się za podsumowanie
marca w Impact Wrestling. Działo się raczej sporo i głównie
będziemy patrzeć na całkowitą zmianę w federacji. Zapraszam do
lektury.
ODEJŚCIA, ODEJŚCIA
Tutaj właściwie krótko – początek
marca był dość smutny dla fanów jeszcze wtedy TNA. Odeszły takie
postaci jak Mike Bennett, Maria Kanellis, Drew Galloway, Jade, Broken
Hardys. Jak po pierwszej dwójce mało kto będzie płakał (ja będę)
tak za pozostałą czwórką będziemy tęsknić. Galloway wybrał
ponowny run w WWE, Jade właściwie wróciła na scenę całkowicie
niezależną, ale wcale się nie zdziwię jeśli w okolicach lata
wystąpi w turnieju dla kobiet w WWE a bracia Hardy kontynuowali
swoje Expedition of Gold, ale poza federacją. Wystąpili oni w ROH,
ale także powrócili do WWE na samej Wrestlemanii.
POWROTY, POWROTY, DEBIUTY
No więc tutaj będzie trochę dłużej
– w Impact Wrestling zadebiutowały takie osobistości jak: Alberto
El Patron, Reno Scum, Kevin Matthews, Garza Jr, Laredo Kid. Oprócz
tego powróciło LAX – w nowym składzie, ale jednak znalazło się
miejsce dla Konnana oraz Homicide'a. I właśnie tacy wrestlerzy mają
tworzyć nowe TNA. Ten pierwszy jest osobą znaną – El Patron ma
za sobą jeden udany i drugi nieudany run w WWE. Ludzie wiedzą kim
on jest a federacja musiała załatwić sobie nową i wielką
gwiazdę. Jedziemy dalej – Reno Scum. Wiele o nich nie wiedziałem,
ale można uznać, że będą oni fajnym wzmocnieniem do rosteru, bo
dostają fajną reakcję, nieźle walczą, będzie chyba ok. Kevin
Matthews wiele nie pokazał i dał się poznać jedynie jako
krzyczący frajer – to jednak dopiero jego początki, może z niego
coś będzie, ale na razie jestem na nie. To jednak nie koniec i w
federacji zadebiutowała para wrestlerów z Meksyku. Garza Jr ma
niezły kontakt z publiką, całkiem nieźle wygląda w ringu, ale
jego partner jest przeciętnym luchadorem. No i powróciło LAX a tę
ekipę teraz tworzą – Diamante, Ortiz, Santana, Konnan, Homicide.
Akurat tym powrotem się jaram i sądzę, że mogą oni zapełnić
lukę po braciach Hardy. Wróciły jeszcze takie osoby jak ODB czy
Suicide, ale nie grzeją mnie one a co więcej – mam je całkowicie
gdzieś.
TO JUŻ NIE JEST TNA
Takimi słowami można podsumować cały
wywód Bruce'a Pricharda, który pojawił się w jednym z pierwszych
odcinków IW w tym miesiącu. Od teraz oglądamy Impact Wrestling i
zmianę odczuła cała federacja z nowymi władzami. Pasy doczekały
się zmiany nazwy, ale wyglądu już nie i wciąż widzimy stare logo
na mistrzostwach. Może to głupi szczegół, ale jak zmieniamy
wszystko to zmieniamy wszystko. Bruce obiecał nowych wrestlerów,
całkowicie nową telewizję. Właściwie swoje zobowiązania zaczął
spełniać – dość słabo jak się przekonaliśmy. Pierwszy
odcinek był jednym z najgorszych jakie widziałem. Jedyne plusy to
ciągnący się feud Wilków i... chyba tyle. Skupiono się w nim
głównie na feudzie komentatorów, nawiązaniach do WWE, kolejnemu
zniszczeniu panowania Lashleya. El Patron wygrał w debiucie główny
pas po bardzo kontrowersyjnych wydarzeniach podczas walki. Nie była
to dobra decyzja, większość ludzi skrytykowała cały odcinek i
wcale się nie dziwię. Na szczęście była to jednorazowa wpadka,
bo po tygodniu wszystko wróciło na właściwe tory – Lashley
odzyskał pas, pokazały się nowe drużyny, feud Wilków trwał.
Można było spokojnie patrzeć w przyszłość.
NOWI MISTRZOWIE I STARZY MISTRZOWIE
O El Patronie już wspominałem, ale na
szczęście pas swój stracił a nawet go oddał. Lashley za często
się nie pokazywał, federacja oszczędza go, ale nie wiem dlaczego.
Trevor Lee dalej panował jako mistrz X-Division. Czy panował
dobrze? Na pewno lepiej od DJ'a Z, który miał strasznie bezpłciowy
run z pasem. Wmieszano Trevora z feud z Everettem – dawnym
partnerem i panowie mieli już jedną walkę, którą wygrał Lee.
Feud jednak nie zgasł i panowie jeszcze się ze sobą zmierzą. Co
dalej – aha, dywizja kobiet. Nie jest ona najlepsza niestety. IW
skupiło się na promowaniu ODB, która ma straszne braki w ringu.
Okazuje się jednak, że była ona najlepszym wyborem na promocję,
bo w rosterze ostały się takie osobistości jak Brandi Rhodes,
Rebel, Madison Rayne czy Laurel Van Ness. Ta ostatnia właściwie
odeszła na jakiś czas z ringu a do tej trzeciej zastrzeżeń nie
mam, ale zrobili z niej heela co właściwie się wyklucza. A panie z
numerem jeden i dwa, jakby to powiedzieć... są cienkie w każdym
aspekcie. Wydaje się, że Rosemary pasa szybko nie straci, ale nigdy
nie wiadomo co oficjelom przyjdzie do głowy. Na sam koniec
zostawiłem sobie rywalizację o pasy drużynowe. Matt i Jeff odeszli
i trzeba było jakoś to wyjaśnić. IW pomyślało nawet nieźle –
Broken Hardys po jednej ze swoich czasowych podróży po prostu
zniknęli i zostawili pasy ze sobą, które znalazły się w
posiadaniu Decay. Prichard i Mantell postanowili, że wyłonią oni
nowych mistrzów w przyszłej walce czterech drużyn, które miały
szansę się zaprezentować publice przez dwa tygodnie. Do walki
dołączyło Decay, Reno Scum, LAX oraz Garza Jr z Laredo Kidem.
Największe wrażenie oczywiście robił powrót LAX, którzy
pokazali, że w nowym składzie nie będą kołem u wozu i zostali
oni mistrzami drużynowymi. Walka była niezła i nawet została ona
zdominowana przez członków tej ekipy czyli Santanę oraz Ortiza.
Feud o Impact Wrestling World Heavyweight Title na jakiś czas
przygasł. Wyłoniono co prawda nowego pretendenta, którym został
Alberto El Patron, ale przystopowano z rywalizacją aby zająć się
czym innym. Do walki o pas dołączą pewnie też Ethan Carter III i
James Storm.
DAVEY VS EDDIE – CIĄG DALSZY ORAZ
INNE MNIEJ CIEKAWE HISTORIE
Panowie nie przestali feudować ze sobą
i już na samym początku nowego Impact Wrestling wpadli w szał
doprowadzając do wściekłego brawlu. Co dalej? Richards wygrał
sobie z Suicide'm i... to tyle. Impact wie, że ten feud ma potencjał
i czeka z nim do Slammiversary. Co prawda walczyli oni już w jednej
walce i czeka na nich Last Man Standing, ale to na pewno nie jest
koniec.
Jeremy Borash i Josh Matthews raz się
ze sobą kłócili a raz nie. Nie było to za ciekawe, bo Josh
zmienił się z niemrawego komentatora w słabszą wersję Michaela
Cole'a z 2011 roku. Cody feudował z Moose'm co było średnie.
Zmierzyli się oni nawet w solidnym pojedynku o pas Impact Grand, ale
no cóż – Cody Gallowayem nie jest i jego poziomu w indysach nie
reprezentuje. No i wróciła Karen Jarrett. Nic specjalnego według
mnie. Wmieszali ją w jakiś feud z KM'em, ale jest to strasznie
głupie, bo nikt nie wie kim ten KM jest i dlaczego właśnie on
szantażuje Jarrett.
Jaki był marzec? Chyba ok. Początek
był porażką, ale wszystko się ustatkowało. Idziemy powoli do
Slammiversary, bo szkoda marnować dobre feudy na średniej jakości
Impacty. Nowa dyrekcja stara się i wychodzi to coraz lepiej. Czy
kwiecień jednak będzie lepszy? Mam nadzieję, bo już niedługo
nowe tapingi, no nie?
Zapomniałeś dodać, że kompletnie zaginął Drake tworząc głupi tag-team z Tyrusem oraz o końcu DDC, które, miało fajny gimmick. Ja też będę żałował odejścia Miracle - super gimmick, fajny theme song i przerwanie straku Cartera(no ale cóż pyskował zarządowi to mu się dostało).
OdpowiedzUsuńTak w ogóle Miracle zaczął swoją przygodę w TNA od walki z Robbi E, a skończył dostając od niego łomot na ślubnie :-(
Wszystko się zmienia, ale Decay nadal jest i głównie dla nich oglądam Impact Wrestling :-)
OdpowiedzUsuńDrake jest troszeczkę szmacony, zapewne nie dlatego, że zawiódł w swojej najważniejszej walce w karierze - na Slammyversary. Federacja mogłaby mu dać np pas Grand, ale pewnie podłożą jego (i Tyrusa ) Morganowi lub Adonisowi. Miracle'a mi nie szkoda bo bookowali go w telenoweli, którą oglądamy do dzisiaj tylko obsada się zmieniła :-D
Na stronie Impact można głosować na pretendenta do WHC. Ja wybrałem Storma, jest jeszcze ECIII i Matt Morgan.
OdpowiedzUsuń