4 czerwca 2017

Podsumowanie miesiąca w Impact Wrestling - maj 2017.

To był maj, coś tam, coś tam jak to mówi tekst jakiejś tam piosenki Maryli Rodowicz. Super nawiązanie do polskiej popkultury – check. Jaki to jednak był maj dla Impact Wrestling? Dobry? Słaby? Jeszcze nie wiesz? Więc pomogę Tobie w wyborze odpowiedniego przymiotnika i zapraszam na przeczytanie podsumowania miesiąca w Twojej ulubionej federacji. Nie kłam, że nie jest ulubiona. Jakby co to w tym podsumowaniu biorę pod uwagę odcinek z pierwszego czerwca, bo tak.



X-DIVISION. ZMARTWYCHWSTANIE.



Kontrowersyjny to tytuł, ale na pewno prawdziwy. To co się działo w jeszcze marcu w dywizji wołało o pomstę do nieba. Co chwilę oglądaliśmy walki wieloosobowe gdzie najczęściej wygrywali Trevor Lee, Andrew Everett i DJ Z. Co jednak stało się w maju? A no prawie co tydzień mogliśmy zobaczyć ponad dziesięciominutowe starcie. W pierwszym tygodniu powracający do federacji Matt Sydal odniósł zwycięstwo nad samym Eddie'm Edwardsem. Była to niewątpliwie jedna z lepszych walk w IW w ostatnich tygodniach. Już po dwóch tygodniach Low Ki, Everett i Trevor Lee zmierzyli się w main evencie, a gimmick matchem tego meczu był powracający Ultimate X Match. Kolejny raz pokazano nam, że za wcześnie postawiono krzyżyk na dywizji, a Jeff Jarrett wie co robi. W ostatni piątek natomiast Low Ki skutecznie obronił pasa z Andrew Everettem. Co łączyło wszystkie te walki? Były bardzo dobre. Może mentalność dywizji jeszcze do końca się nie zmieniła i Andrew dostał title shota z dupy, ale trzeba wierzyć w sukces.


GLOBAL FORCE WRESTLING LIVE



Trochę przykre wydaje się to, że wszyscy zawodnicy IW bez problemów załatwili przeciwników z GFW w walkach o ich pasy. Czyżby Jeff się jednak mylił co do swojego produktu? Na początku miesiąca Christina Von Eerie postawiła swoje mistrzostwo kobiet GFW w walce ze Sienną i przegrała. Prawdopodobnie jedna z pierwszych obron pasa mistrza świata GFW na poważnie i której podjął się Magnus także nie była dla niego skuteczna. Co prawda najpierw obronił on swoje bardzo ważne mistrzostwo w walce z Mattem Morganem w przeciętnym pojedynku, ale po tygodniu utracił ten pas na rzecz Alberto El Patrona. Coś jednak razi Jarretta, który jeszcze nie zunifikował tych mistrzostw. Okazuje się, że właśnie tym pasom poświęcono więcej czasu niż takiemu pasowi mistrza świata IW czy pasowi Knockouts. Czy to źle? Chyba nie. Dodatkowo wyłoniliśmy nowych mistrzów drużynowych GFW (bo Bollywood Boys bujają się teraz z Maharadżą, a te pasy nie miały dla nich żadnego znaczenia) i zostali nimi przedstawiciele LAX. Tylko pas GFW NextGEN, który posiada Cody Rhodes nie został sprowadzony do federacji i raczej się na to nie zapowiada.


SZANSA NA GENIALNY FEUD SCHOWANA W CIENIU WALKI O MIANO PRETENDENTA



Już miesiąc temu stało się to co było nieuniknione – EC3 przeszedł heel turn i na jego celowniku wylądował James Storm. Obaj są świetnymi mówcami i w ringu nie są tacy słabi jak to niektórzy uważają. Ten miesiąc natomiast obfitował w dalsze pokazanie porachunków między tymi osobami. Carter zniszczył swojego oponenta za pomocą paska od spodni co może zwiastować przyszły Strap Match. Panowie spotkali się ze sobą w ringu dając nam solidne widowisko, ale przerwane to zostało trochę przez Ethana i trochę przez Magnusa. Impact Wrestling zapomniał o tym, że Alberto El Patron jakiś czas temu został pretendentem. Magnus uważał, że jego pas to złoty bilet i dzięki niemu może on wystąpić na Slammiversary. Alberto wygrał ten pas i wyszło na to, że złoty bilet miał na sobie inne nazwisko. EC3 też został pretendentem pokonując Brytyjczyka i Storma. Po jakimś tam czasie stracił on to miano w walce w klatce z Meksykaninem. Zagmatwane? Bardzo. Najważniejsze jednak, że wszystko już wróciło do normy.


JB & PARK VS MATTHEWS & STEINER



No cóż, IW idzie w uparte i dalej prowadzi tę rywalizację. Do IW powróciła postać Josepha Parka, który przedstawił się jako przedstawiciel Borasha. Wyzwali oni Josha do walki na Slammiversary i kazali mu znaleźć partnera. Matthews oczywiście jest heelem, a heelowie zwykle kolegów nie mają. Były komentator WWE zaczął udawać skruchę w bardzo przeciętnym segmencie z rywalem, ale Park kazał swojemu przyjacielowi nie słuchać tego. I wtedy stało się to – usłyszeliśmy syreny. Jeśli oglądałeś dawny produkt TNA to na pewno wiesz, że pojawił się wielki znawca matematyki, prawdziwy sukinsyn, człowiek, który nie boi się mówić co myśli i ten gość w kolczudze, który nie bez powodu powiedział o Samoa Joe, że he's fat! To ten jedyny – Big Poppa Pump Scott Steiner. Reakcja prawie zerowa. Ludzie po prostu zapomnieli kim jest ten facet. Świetny segment, którym to miało być zamienił się w tandetę. Scott i jego zabawna gonitwa za przerażonym Borashem, zapięcie Steiner Recliner na Parku i darcie mordy Josha. To wszystko miało wypaść świetnie, a prawdę mówiąc było przeciętne.


INNE FEUDY



Tu już krócej. Eddie vs Davey idzie dalej i dalej i dalej mnie to nie nudzi. IW ma na to pomysł, a ta dwójka zmierzyła się między innymi w Mixed Tag Team Matchu ze swoimi żonami. Davey jak zwykle wyszedł zwycięsko z konfrontacji po walce, ale tę przegrał. BS i Allie dalej zajmują się zwariowanym Kongo Kongiem, KM'em, Sienną i Laurel. Spotkali oni na swojej drodze zaskakującego sojusznika, którym był Mahabali Shera. A nie, to nie o nim chciałem napisać. Tą sojuszniczką okazała się Rosemary. Eli Drake dalej narzeka na dyrekcję i dalej walczy z Moose'm. Oczywiście dalej przegrywa. Czekam na powrót Fact of Life, ale chyba już się nie doczekam. No i cóż, to chyba tyle.


PODSUMOWANIE


Maj był niezły, droga ku Slammiversary jest tą właściwą. Niektóre rzeczy co prawda nie są najlepsze, ale przy ostatnim narzekaniu na WWE warto spojrzeć na produkt oferowany przez Impact Wrestling.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz