5 stycznia 2019

PODSUMOWANIE ROKU W IMPACT WRESTLING - 2018 - *ZASKAKUJĄCE*


Ten rok był dla federacji dość przełomowy. Jak zwykle nie obyło się bez kontrowersji, ale tym razem wyniesiono wnioski z każdej porażki i te oto przegrane zostały przekształcone w wygrane. Odeszło wielu zawodników, ale pojawili się nowi wrestlerzy, którzy godnie zastąpili starą gwardię. Zapraszam na podsumowanie roku 2018, które tym razem będzie krótsze. Taką mam nadzieję, bo może się rozpiszę. Zmienia się forma – odpuszczam sobie głosowania, bo i tak nikt nie głosuje i narzucam swoje zdanie. Jeśli masz coś innego do napisania – poinformuj i nie zapomnij o tym, żeby zamieścić to pod tekstem. Chętnie przeczytam.



FLAGOWE POSTACI IMPACT WRESTLING W TYM ROKU

AUSTIN ARIES



Ok, z tym panem związane są spore kontrowersje, ale nie można ukrywać jednej rzeczy – jego panowanie było naprawdę dobre i można było poczuć, że mamy do czynienia z prawdziwym mistrzem, a nie marionetką. Aries powrócił do Impact Wrestling i od razu został mistrzem przerywając panowanie Eli Drake'a. Pokonał go po bardzo krótkiej walce i już parę tygodni później mógł mieć czystą kartę, bo Eli przegrał w rewanżu. Kolejnym przystankiem był Johnny Impact, ale do tego pana jeszcze wrócimy. Warto jednak wspomnieć, że Impact został chwilowym pretendentem i przegrał. Następny w kolejce był Alberto El Patron. Gość dalej był nękany przez demony przeszłości związane z Paige (a jak dobrze wiemy przemoc domowa liczy się dopiero od drugiego pobicia). Oprócz tego każdy pamiętał, że prawie każda przygoda El Patrona z wrestlingiem kończyła się tak, że Meksykanin odchodził i palił za sobą wszystkie mosty. Alberto został nowym pretendentem i miał zmierzyć się z Ariesem na Redemption PPV. No właśnie – miał. Do tego nie doszło, ale później jeszcze się tym zajmiemy. Austin ostatecznie zmierzył się z Fenixem i Pentagonem o pas na tej gali właśnie. Zwycięstwo Double A było raczej pewniakiem i nieźle się zdziwiliśmy, bo tytuł zgarnął Pentagon. Aries się wkurzył, przeszedł heel turn, odzyskał tytuł i od tego momentu zaczął być postrzegany jako naprawdę doskonały zawodnik. To on poprowadził Moose'a do świetnej walki na Slammiversary i to on go wypromował. To on zmierzył się z Impactem w doskonałym pojedynku na BFG i to on dał popis w jednym z najlepszych segmentów tego roku parę dni przed właściwą galą. No i nie zapominajmy – to on odszedł z federacji niczym jego idol Alberto El Patron oraz obraził się jak mała dzidzia. Mimo tego, Austin był kimś naprawdę wyjątkowym i jego powrót należy zaliczyć do udanych. Świetne walki, naprawdę dobre segmenty i aż szkoda, że wszystko potoczyło się tak jak się potoczyło.

SAMI CALLIHAN



Gościa nie trzeba przedstawiać nikomu. Początki Callihana były raczej żałosne, bo nie do końca wiedzieliśmy w jaką stronę ten zawodnik będzie zmierzać. Szczęśliwie dla niego (nie dla Edwardsa) sprawy obrały właściwy kierunek po tym jak Sami przypieprzył Eddie'mu kijem baseballowym prosto w głowę. I nie było to byle co, bo całe życie przeleciało Edwardsowi przed oczami. Rywalizacja między tymi panami postępowała, ale o tym później. Ważne jest to, że lider OVE często nosił federację na swoich barkach i do tej pory będziemy pamiętać jego walki z Eddie'm, ale też z Pentagonem. Sami to ważna postać roku 2018, ale wygląda na to, że 2019 nie zapowiada się dla niego tak różowo. Zobaczymy jak to się wszystko potoczy, ale ja wierzę, że ten brzydki łysol wróci na szczyt.

LAX



Nie pamiętam kiedy ostatnio tak dobrze oglądało mi się rywalizację pomiędzy dwoma drużynami. No dobra, już pamiętam – New Day vs The Usos. Nie piszemy jednak o WWE, bo nikogo to aktualnie nie obchodzi. Obchodzi nas Impact Wrestling i Ortiz, Santana oraz Konnan. Początek roku dla LAX był dość smutny, gdyż po serii porażek stracili oni pasy na rzecz Scotta Steinera i Eli Drake'a. To dość przykre, ale pomoc Króla aka Kingstona znanego wcześniej z występów w DCC okazała się bardzo przydatna. Panowie wrócili do wygrywania, odzyskali pasy, pieniądze i nie mogli się opędzić od stada przepięknych kobiet. To już poza godzinami pracy. Wszystko było za piękne i do akcji wkroczył Konnan, który zauważył, że coś tu nie gra. Wyszło szydło z worka i okazało się, że Król po tym jak Ortiz i Santana go olali wezwał posiłki. Nie byle jakie – pomogli mu Hernandez i Homicide, starzy członkowie LAX. Na tym zakończę, bo o tym też będzie później, ale to była jedna z tych rywalizacji, którą trzeba polecić. Konnan był genialny w swojej prostocie i widać było, że nienawidzi Kingstona. Ortiz i Santana udowadniali swoją wartość świetnymi starciami, choćby tą z gali LU vs IW, ale też walkami z OGZ. Świetny rok dla tego zespołu.

TESSA BLANCHARD



Takiej postaci w Impact Wrestling brakowało. Kobieta idealna i nie chodzi mi o walory estetyczne, a raczej o sposób grania postaci i zachowanie w ringu. Gdy widziałeś, że Tessa wchodzi do ringu z mikrofonem to po prostu byłeś pewien, że wyjdzie ona z twarzą. Zadebiutowała na Redemption PPV i szybko wzięła się za rywalizację z Madison Rayne. Niby ją wygrała, ale przykre było to, że w jednym z pojedynków musiała uznać wyższość weteranki. W międzyczasie mistrzynią Knockouts była Su Yung i ktoś po prostu musiał przeszkodzić aktualnej czempionce. Blanchard została mistrzynią, potem czysto pokonała Su i zajęła się rywalizacją z innymi kobietami. Potem na jej celowniku stanęła Taya Valkyrie i nie będę ukrywał – Tessa musiała prowadzić tę rywalizację i poszło jej świetnie. Masa dobrych walk, świetnych segmentów to przepis na sukces i cieszy mnie, że WWE raz na jakiś czas potrafi się pomylić.

KOLEJNE OSOBY WARTE WYRÓŻNIENIA: EDDIE EDWARDS, ALLIE, MOOSE

NAJLEPSZE RYWALIZACJE

EDDIE EDWARDS VS SAMI CALLIHAN



To była najlepsza rywalizacja w tym roku. No dobra, można ją stawiać na równi z LAX vs OGZ. Kto by się spodziewał parę lat temu, że Eddie będzie kimś wyjątkowym. W końcu zawsze był zwykłym face'm, który co prawda został mistrzem, ale gimmick ala Daniel Bryan już się nie sprawdza. Edwards mógł zakończyć rok naprawdę źle, bo głupota Callihana mogła pozbawić go kariery. Eddie na szczęście wyzdrowiał i obrał sobie za cel wyeliminowanie Sami'ego. Pierwsza poważna walka odbyła się na Redemption PPV – Edwards razem ze swoją drużyną złożoną z Moose'a i Dreamera przegrał. To nie urządzało Eddie'go, który po walce zaczął znęcać się nad Callihanem i doprowadził lidera OVE do opłakanego stanu. Od tego momentu możemy mówić o przemianie Eddie'go, który za wszelką cenę chciał pozbyć się Callihana. Sami zawsze miał asa w rękawie – mimo porażek dalej znęcał się psychicznie nad Edwardsem. Panowie uznali, że muszą to zakończyć na dobre i zmierzyli się ze sobą w lesie. Eddie chciał zabić Callihana, ale przeszkodził mu w tym Tommy Dreamer i to doprowadziło do kolejnej rywalizacji z Edwardsem w roli głównej. O Eddie vs Sami nie zapomnimy, bo dawno nie było w IW takiej rywalizacji, która mogłaby wciągnąć na długie godziny. Zawodnicy naprawdę się nienawidzili i doprowadzili do tego, że dwóch mocno zapomnianych już wrestlerów wróciło na właściwe tory, a jak dobrze wiemy po złych torach nie można jeździć, bo są złe.

LAX vs OGZ



Kolejna świetna rywalizacja. Jak już wspomniałem wcześniej – Kingston pomógł Ortizowi i Santanie w odzyskaniu wielu fantów. Kasa, kobiety, tytuły. Wszystko było na wyciągnięcie ręki. Ktoś jednak uważał, że działania Króla są mocno podejrzane i był to Konnan, który wrócił do federacji po chwilowej nieobecności. Podważał on pozycję Kingstona i udowodnił, że wcale mu nie zależy tak bardzo na chłopcach. Nie chodzi mi o homoseksualizm. Król przyznał się i okazało się, że nie jest sam. Razem z nim zjawili się Homicide i Hernandez – panowie, którzy tworzyli stare LAX. Doszło do wielu bitew i potrzebowaliśmy czasu, bo zawodnicy nie chcieli odpuścić. W walce o pasy drużynowe górą byli Ortiz i Santana, a to nie spodobało się OGZ, którzy zaatakowali oponentów po walce i ukradli tytuły. Co więcej, w niedalekiej przyszłości złamali pewne postanowienia i potrącili małego chłopca. W sumie to nie wiem po co on tam stał. Oprócz tego panowie zmierzyli się w prawdziwym Street Fighcie – LAX znowu wygrali. Ortiz i Santana wygrali też na BFG i w Concrete Jungle Deathmatchu pokazali wyższość nad starymi piernikami. Czy czegoś brakowało w tej rywalizacji? Może jednej wygranej OGZ, którzy przez chwilę byli groźni, a jak przyszło co do czego to obskakiwali w wpiernicz. Ten jeden mankament nie przeszkodzi mi myśleć, że masa doskonałych segmentów i kilka dobrych walk w tym feudzie pozwoliła obu ekipom zaistnieć.


RYWALIZACJE WARTE WYRÓŻNIENIA – PENTAGON VS SAMI CALLIHAN, AUSTIN ARIES VS RESZTA ŚWIATA

POWROTY, DEBIUTY, ODEJŚCIA



Jeśli chodzi o debiuty to naprawdę ciężko wymienić wszystkich debiutantów. Z tych ważnych osób – Brian Cage, Tessa Blanchard, Rich Swann, Willie Mack, Ethan Page, The Rascalz. W sumie to może i nie było ich tak wielu. Albo może zapomniałem o kimś znaczącym. Najważniejsze jest to, że wymienione osoby na spokojnie są w stanie zastąpić braki. Z federacją pożegnało się kilku ważnych wrestlerów – najboleśniej będę wspominał stratę Lashleya i Ethana Cartera. Ten pierwszy klepie się po tyłku w WWE i przegrywa z Eliasami. Ten drugi przegrywa w NXT i niby zmierza do głównego rosteru, ale nie wiem, czy odniesie sukces. Odszedł James Storm, ale tylko telewizyjnie, bo jego prawdziwe odejście datowane jest na koniec 2017. Z IW pożegnało się kilka kobiet – Sienna, Laurel Van Ness, Madison Rayne. Tylko Sienny szkoda, bo fajna była. Odszedł Jeremy Borash i to mnie też smuci, bo był on głosem Impact Wrestling ze względu na swój charakterystyczny głos. Niedawno pożegnaliśmy Trevora Lee, któremu znudziło się przegrywanie w trzy minuty. No i odeszli Austin Aries oraz Alberto El Patron – obaj na własną rękę, bo postanowili obrazić się na cały świat. Pana numer dwa żałować nie będziemy, pana numer jeden trochę tak. A kto powrócił? Tommy Dreamer. No nie, on to powraca co pół roku. Johnny Impact. Z drugiej strony to on w 2018 trochę walczył, potem zniknął przez kontuzję i powrócił na pełen etat. Austin Aries powrócił, ale o nim już pisałem. Zadebiutowała Scarlett Bordeaux, która pełni raczej rolę pięknej kobiety siedzącej na zapleczu i występującej w segmentach. Walk z nią nie zobaczyliśmy. No chyba, że oglądasz One Night Only, ale ja już nie powtarzam tego błędu. Pewnie o kimś zapomniałem, mówi się trudno. No tak, Lucha Bros, dla nich to też był debiut w IW.


NIEPOROZUMIENIE ROKU

ALBERTO EL PATRON



Geniusz porażki, dzban, pan raz w mordę to nie przemoc domowa, cholerny Meksykanin zabierający dobrą pracę, pan zależy jak mocno szarpiesz – jak lekko to nie będzie donosu i płaczliwe bobo. Wybierz sobie jedno określenie i zapamiętaj je do końca życia. El Patron nie uciekł od starych określeń i po raz kolejny dał popis swojej ignorancji. Tym razem poszło o galę Lucha Underground vs Impact Wrestling. Alberto miał na niej zmierzyć się w drużynie z Ariesem w starciu z Lucha Bros. Miał, bo się nie zjawił. Wytłumaczył to ogólnymi problemami rodzinnymi, ale wydaje mi się, że mając do wypełnienia naprawdę poważne obowiązki, trzeba wziąć się w garść. Nie do końca jednak wiemy, czy Alberto mówił prawdę. Może blefował? Istnieje też taki wariant i wydaje mi się, że oficjele mieli już dość kontrowersji związanych z tym typkiem. Może i dobrze wczuwał się w postać, ale po co komu wrestler, który nie umie się zachować?

NIEDOCENIANI

ELI DRAKE



Masz gościa, który potrafi wypromować feud z gumą balonową, a umieszczasz go w feudzie z Abyssem, w którym Abyss właściwie nie uczestniczy. Oprócz tego robisz z niego niemałe pośmiewisko przez upokarzającą stratę tytułu mistrza świata (ok, wyolbrzymiam, bo akurat to nie było najgorsze), potem nie wiesz co dalej i decydujesz, że będzie on organizował Open Challenge oraz uciekał przed podróbką La Parki i pokonywał takie tuzy jak James Ellsworth. Ogromnie żałuję, że przy tak sporym rosterze zdecydowano, że nie będzie już trzeciego singlowego tytułu, bo Eli mógłby się przy nim pokręcić. Gość potrafi poprowadzić segment, walczy też dobrze i aż dziwne jest to, że nie dzieje się z nim kompletnie nic. Odejście jednak mu w niczym nie pomoże – EC3 tak jak i on jest świetnym mówcą, a co aktualnie robi w WWE? Chyba tylko jest, bo występować to rzadko występuje. Eli może odżyje po pokonaniu Abyssa – obawiam się jednak, że wkręcą go w rywalizację z Tommy'm Dreamerem, a tego to po prostu nie chcę.

DEZMOND XAVIER



Dlaczego wymieniam tego zawodnika? Bo to kocur w ringu, który mógłby być naprawdę fajnym babyface'm. Szkoda tylko, że szybko został wycofany z telewizji, a przecież udało mu się wygrać Super X Cup. Powrót do federacji z członkami The Rascalz to może być strzał w dziesiątkę, bo to świetna drużyna. Za wiele raczej nie napisałem, pewnie nie czujesz się przekonany. Co zrobić?


Jak już informowałem – nie chcę pisać nie wiadomo ile, bo tu nie o to chodzi. Kto śledził produkt ten śmiało może stwierdzić, że 2018 był dla IW przełomowy. Trzy naprawdę udane gale PPV, tygodniówki, które prawie za każdym razem zjadały Raw (ze SmackDown akurat na równi według mnie). Świetne osobistości i doskonałe walki. Oprócz tego zmieniono trochę sposób zarządzania i można patrzeć w przyszłość ze spokojem.

3 komentarze:

  1. Feud Edwards vs Callihan był naprawdę świetny(i to wszystko zaczeło się od botchu XD), w przypadku LAX vs OGz to słabo wypadła walka na BfG, feud Allie z Su też był świetny i ta przemiana Allie z cukierkowej dziewczynki na demona.
    Do przecenianych należy doliczyć jeszcze DHS, regres roku dla Sydala, a do niedocenianych dałbym Joe Hendry - typ bardzo dobry tylko ten feud z Katriną do bani.
    Należy jeszcze wspomnieć o głupiej likwidacji trzeciego pasa i niewykorzystaniu iksów - DJ Z, Trevor i Everett odeszli a w walce o pas oglądamy dziś Page aka Chandler Park i Crista co dla mnie jest złe.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z jednej strony dobry rok dla federacji - gale na poziomie, kilka nowych nazwisk, niezłe feudy. Na + z pewnością jeszcze wspólna gala IW z LU. Z drugiej strony to spadek oglądalności, przenosiny na słabszą stację telewizyjną.

    Więcej pushu dla Drake, Rascalz, braci Cristów w 2019 roku. Jak Callis powiedział że ma być ostrzej to niech tak się stanie + więcej stypulacji w walkach. Mogłoby wrócić Spin Cycle + niech poprawią Xplosion.
    Ciekawie jak federacja zareaguje na powstanie AEW..

    OdpowiedzUsuń
  3. Do opisu Austina Ariesa dodam że kiedy był mistrzem to zrobił nawet dobrą walkę z sympatycznym grubaskiem Fallah Bahh

    OdpowiedzUsuń