12 maja 2021

Let's Get Wilde: Taylor Wilde a zmiana pokoleniowa

3808 dni to bardzo długo. To naprawdę bardzo długi czas, jaki upłynął między dwoma ostatnimi meczami Taylor Wilde w Impact Wrestling - przegraną z Saritą w odcinku Xplosion z listopada 2010 roku i zwycięstwem nad Kimber Lee pod koniec kwietnia 2021 roku.

Jednak nie jest to historia o kimś, kto odszedł z federacji na rzecz pracy dla innej federacji, na przykład dołączając do WWE. Nie. Po porażce z Saritą Taylor Wilde walczyła jeszcze raz, kiedy to przegrała z Alissą Flash 5 lutego 2011 roku na gali PWR / NWA w John O'Connell High School w San Francisco.

Porzucenie czegoś na 10 lat samo w sobie jest niezwykłe. Wiele może się zmienić zarówno dla Ciebie, jak i branży, od której szukałeś dystansu. Dla Taylor Wilde i kobiecych zapasów te 10 lat oznaczało prawdziwą zmianę pokoleniową. Kiedy opuściła organizację po wygaśnięciu kontraktu w 2010 roku, ta nadal nazywała się TNA. Od tego czasu zmieniono nazwę na GFW, następnie na Impact Wrestling. Program telewizyjny znajdowała się kolejno na Spike, Destination America, Pop TV, Pursuit, Twitchu i AXS TV. Billy Corgan, Dixie Carter i Jeff Jarrett byli na szczycie i odeszli.

Odejście Wilde, nie tylko z Impactu, ale z całego biznesu wrestlingowego w wieku 25 lat, wydało mi się dziwne. Pomimo swojej młodości była prezentowana jako centralna postać w dywizji, gdzie obok Gail Kim stanowiła świetną rywalkę dla Awesome Kong. Jej feud z Kong o pas mistrzowski był dobry, ponadto dwukrotnie dzierżyła mistrzostwo tag teamowe. Co więcej, była pierwszą kobietą, która zdobyła oba wspomniane tytuły. W tym czasie dała się poznać jako uzdolniona sportowo, naturalna babyface'owa zawodniczka, godna tego, aby zostać fundamentem kobiecej dywizji na nadchodzące lata.

Jednak jej motywacje do odejścia były wyraźnie osobiste. Była młoda i miała zamiary studiować. Została strażaczką, wyszła za mąż i urodziła dziecko. Poszła drogą, która dała jej spełnienie i sprawiła, że ​​stała się szczęśliwa. To jest coś, czego wszyscy chcemy od życia.

Jednak był to również czas, w którym zapasów kobiet nie doceniano. Przeważnie zawodniczki wybierano bardziej na podstawie warunków fizycznych, aby używać takiego podstawowego języka, a nie umiejętności ringowych i nawiązywania kontaktu z fanami. Ich walki traktowano bardziej jako krótki pokaz, często żenujący.

Nie oznacza to, że kobiety pracujące w latach 2008-2010 miały znacznie gorzej niż pokolenia poprzednie, ale w erze, w której konkursy bikini oraz dopasowania staników i majtek były nadal powszechne dla liderów branży, o pozytywach nie mogło być mowy.

Po dziesięciu latach przerwy, pod koniec 2020 roku, pojawiły się plotki, że Wilde wraca i po kilku miesiącach oczekiwania, w końcu pojawiła się w kwietniu, najpierw w serii winiet, a następnie na Rebellion, ratując Tenille Dashwood. Jej pierwszy mecz odbył się kilka dni później. Wtedy uderzyły mnie dwie rzeczy. Pierwszą była ewolucja kobiecych zapasów w ostatniej dekadzie.

Zapasy kobiet, dzięki pokoleniu, na które wpływ miały takie osoby jak Gail Kim, Lita, Trish Stratus i inne, osiągnęły nowy poziom. Wrestlerki są silniejsze, zdeterminowane i sięgają po wyższe cele. To  prowadzi do lepszych programów i meczów, które są bardziej widowiskowe i trwają znacznie dłużej niż trzy minuty. Obecnie co roku otrzymujemy wiele kobiecych pojedynków na bardzo wysokim poziomie. Niedawno kobiety brały udział w walce wieczoru Wrestlemanii, co było całkowicie nie do pomyślenia, gdy rywalizowała Wilde.

W Impakcie zmiana jest również godna uwagi. W federacji nie pozostała żadna zawodniczka pracująca na przełomie pierwszej i drugiej dekady XXI wieku, z wyjątkiem Gail Kim w roli producentki i ODB, sporadycznie występującej w ringu. Pomysł promocji na międzypłciowych rywalizację przeniósł się z Erica Younga i ODB na Tessę Blanchard, która zdobyła tytuł mistrza świata. Deonna Purrazzo i Jordynne Grace walczyły w dwóch najlepszych kobiecych meczach federacji w zeszłym roku, w tym w pierwszym żeńskim Ironman matchu. Odrodziły się również tytuły tag teamowe.

Po drugie Wilde nie straciła nic ze swojego atletyzmu. Nigdy nie domyśliłbym się, że odeszła 10 lat temu. Jest teraz jedną z trzech najlepszych kobiet w federacji i szczerze mówiąc, jest to dla mnie niezwykłe.

Impact może skierować tę historii powrotu na wiele różnych dróg. Obecnie zasiewają ziarno programu z Deonną Purrazzo o tytuł Knockoutek, którego kulminacją jest prawdopodobnie Slammiversary, i podoba mi budowanie tego feudu. Powinno dać się im czas na opowiedzenie właściwej, spójnej historii.

Powrót Wilde ma w sobie ciekawy haczyk. Dlaczego wróciła? Jeśli chce po prostu zdobyć Impact Knockouts Championship, nie mam nic przeciwko. To fajna i dość prosta historia. Jednak jest o wiele więcej powodów, dzięki którym można by ją pogłębić. Dlaczego naprawdę wróciła? Dlaczego miałaby zamienić wygodne życie na brutalny wrestling? To może być po prostu pasja. Albo może to być fakt, że zapasy kobiet są teraz traktowane poważniej i ma ona okazję udowodnić, jak dobra była i jest.

Wilde ma 35 lat, czego w żadnym wypadku nie można traktować jako minus. Po 10 latach nieobecności stan jej ciała nie jest nadszarpnięty kontuzjami. Każdy jej pojedynek, czy to z osobami z rosteru, czy też nowym narybkiem, stanowi okazję do ciekawego i interesującego widowiska. Miejmy nadzieję, że zaczynamy wychodzić z ery pustych aren, więc tym większe są oczekiwania. 

Tekst oryginalny: Andrew Sinclair, LET’S GET WILDE: TAYLOR WILDE AND A GENERATION OF CHANGE

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz